Timothy James Curry (ur. 19 kwietnia 1946 r. w Grappenhall, Warrington w hrabstwie Cheshire w Anglii) – aktor teatralny, filmowy, telewizyjny i musicalowy, producent filmowy, wokalista i autor tekstów piosenek. Człowiek-orkiestra. W szczególności:
1. Szalony Naukowiec (Dr. Frank-N-Furter, The Rocky Horror Picture Show, 1975)
Nie wiem, co brali autorzy tego dzieła, ale mogliby się podzielić. Z klasycznego motywu filmów grozy (para narzeczonych - Brad i Janet, popsuty samochód, zamek na odludziu) szybko robi się zwariowana rock-opera, ze "słodkim transwestytą" w roli głównej. Scena, w której Frank-N-Furter (T. Curry) odwiedza najpierw sypialnię Janet (S. Sarandon), w przebraniu jej chłopaka, a potem sypialnię Brada (B. Bostwick), udając Janet, z punktem kulminacyjnym, w którym Janet uwodzi Rocky'ego Horrora (twór Frank-N-Furtera), rządzi. Cult classic, jak mawiają Amerykanie.
2. Szatan (Darkness, Legend, 1985)
Władca ciemności w pełnej glorii, polujący na ostatnie jednorożce i generalnie uprzykrzający życie młodziutkiej Mii Sarze i Tomowi Cruise. Kilogramy niemalże-oscarowej (nominacja) charakteryzacji i niezaprzeczalna charyzma Tima Curry w jednym. Za kamerą Ridley Scott - w czasach, kiedy jeszcze robił dobre filmy.
3. Klown z piekła rodem (Pennywise the Dancing Clown, It, 1990)
Ekranizacja (telewizyjna) jedynej książki Stephena Kinga, którą uwielbiam bez żadnych zastrzeżeń. Diaboliczny Pennywise będzie się wam śnił po nocach i jeśli do tej pory nie baliście się klaunów - teraz już będziecie. Ponieważ zapowiada się nowa ekranizacja - oby producenci poszli po rozum do głowy i ponownie zatrudnili T. Curry.
4. Grinch (well, not really; Concierge, Home Alone 2, 1992)
Maleńki epizod, w którym T. Curry robi to, co potrafi najlepiej - uśmiecha się demonicznie. Nie tylko koty z Cheshire mają charakterystyczny wyszczerz.
5. Kardynał (Cardinal Richelieu, The Three Musketeers, 1993)
Historię wszyscy znają (a jeśli nie znają - niech się nie przyznają i natychmiast idą nadrobić), więc nie bardzo mam o czym pisać. Może więc tylko wspomnę, że T. Curry zabójczo wygląda w czerwieni? No i rola wszechpotężnej szarej eminencji, trzęsącej całą Francją, pasuje do niego jak ulał.
6. Mag (Trymon, The Colour of Magic, 2008)
Czyli T. Curry ponownie robi to co potrafi najlepiej, na usianej niebezpieczeństwami (dla innych) i trupami (ww. inni) drodze po kapelusz Nadrektora Niewidocznego Uniwersytetu w telewizyjnej ekranizacji dwóch pierwszych tomów Discworldu Terry'ego Pratchetta. Tom drugi (The Light Fantastic) bardzo długo był moim ulubionym (dopiero późniejsze tomy z podcyklu o Straży go przebiły). Dodatkowo w tej ekranizacji rolę Patrycjusza gra genialnie dopasowany Jeremy Irons.
7. Cesarz (Emperor Doviculus, Brütal Legend, 2009)
Główny zły w ociekającej klimatem heavy metalowych płyt z lat 80. i 90. produkcji Tima Schafera, mieszance hack'n'slasha z RTSem. Świetna muzyka, udział gwiazd metalu (Ozzy Osbourne, Lemmy Kilmister, Rob Halford, Lita Ford), Jack Black w roli głównej. No i T. Curry, robiący to, co potrafi najlepiej.
Podsumowując: etatowy badguy, z charyzmą i zabójczym uśmiechem. Nie można go nie lubić. Troll, ma się rozumieć, lubi.
Tytuł posta to oczywiście nawiązanie do filmu Seven faces of Dr. Lao (reż. G. Pal, 1964), którego nie widziałem, ale którego tytuł mi się podoba. I który to film nie ma nic wspólnego z Timem Curry.
Inspiracją zaś było obejrzenie The Rocky Horror Picture Show ubiegłej nocy. Filmu, który pozostawił mnie na dłuższą chwilę w stanie "What The F..k did I just watch?!". Coby nie być gołosłownym - Time Warp:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz