piątek, 13 lutego 2015

Troll ogląda #13 - Slash, slash, splat

Weź grupkę nastolatków. Dodaj paskudnego, niezniszczalnego typa z nożem/maczetą/rękawicą z ostrzami/zardzewiałym hakiem/piłą łańcuchową. Podlej sosem z seksu, czarnego humoru i gore. Odgrzewaj wielokrotnie, za każdym razem dodając więcej autoironii i autopastiszu. Autoironia jest ważna. 

Powyższe jest przepisem na klasyczny slasher movie, taki w stylu złotej ery gatunku, tj. lat 80. XX w. Slashery z lat późniejszych gdzieś zgubiły czarny humor i autoironię, przez co bliżej im do splatterów, niż do klasyków gatunku. Troll woli klasyki. 

Halloween (1978, reż. John Carpenter)

Trailer

Może nie była to matka wszystkich slasherów, ale z całą pewnością film, który skodyfikował podstawowe zasady gatunku (a przy okazji wystartował karierę Jamie Lee Curtis).
Rozpoczyna się - jak wielu jego naśladowców - od tragedii z przeszłości: w noc Halloween roku 1963 sześcioletni Michael Myers, w kostiumie i masce błazna, morduje wielkim nożem kuchennym swoją siostrę (która obściskiwała się z chłopakiem, zamiast pilnować bachora).
Piętnaście lat później dorosły już Myers ucieka ze szpitala psychiatrycznego w noc poprzedzającą Halloween (oraz przesłuchanie ws. zwolnienia warunkowego). Ścigany przez swojego psychiatrę (Donald Pleasance), który uważa go za zło wcielone, powraca do rodzinnego miasteczka, żeby kontynuować krucjatę przeciwko promiskuityzmowi nastolatek, w masce boogeymana i z wielkim nożem w garści. A Halloween '78 już dziś...
Myers jest klasycznym przykładem slasherowego mordercy: wielki, sprawny fizycznie, nadzwyczajnie silny, odporny na ból, milczący. Co najwyżej podyszy sobie zza maski. Do tego ma zwichrowaną psychikę.
Jego ofiary także są absolutnie klasyczne. Slasher jest paradoksalnie bardzo umoralniającym gatunkiem: chcesz przeżyć - bądź grzeczny. Nie pij alkoholu. Nie bierz narkotyków. Ale przede wszystkim nie uprawiaj seksu przedmałżeńskiego (właściwie to nie uprawiaj seksu, kropka). Myers (i wielu jego następców) ma pierdolca na tym punkcie. Każdy nastolatek przyłapany na bzykaniu zostanie przezeń uduszony lub zadźgany. BTW: moralność slasherowych psycholi jest z gatunku łatwo obrażalnych - wystarczą same myśli nieskromne, żeby stać się celem.
No i klasyczna jest tzw. final girl (tu grana przez Jamie Lee Curtis). Zazwyczaj dziewczyna z gatunku cnotka-niewydymka, grzeczna, uczynna i ogólnie wzór cnót wszelakich. Zagoniona przez mordercę w kozi róg (piwnicę, poddasze, jaskinię itp.) sama złapie za narzędzie mordu i z nadludzkim wysiłkiem ubije prześladowcę. Lub tak jej się będzie wydawać.
Ostatnim bowiem elementem klasycznego slashera jest praktyczna niezniszczalność mordercy. Nawet dźgany drutami, chlaśnięty nożem, kilkukrotnie postrzelony i wywalony przez okno - wstanie i ucieknie w noc. I będzie się tam czaił, aż do sequela. Często całej serii sequeli.
Haloween doczekał się 7 kontynuacji (w tym jednego filmu, w którym nie występuje Michael Myers) oraz restartu serii (z własną kontynuacją), razem 10 filmów.

Friday the 13th (1980, reż. Sean S. Cunningham)

Trailer

Kolejny klasyk gatunku. Właściwie to powinien się tu znaleźć Friday the 13th Part 2 (z przyczyn zrozumiałych dla każdego znającego tę serię), ale jak to tak - zaczynać od sequelu?
Znowu zaczyna się tragedii. W 1958 r. w Crystal Lake utonął bachor, Jason Voorhees. Para opiekunów z obozu dla dzieciaków, którzy zamiast zajmować się bachorem zajmowali się tym, czym zwykle zajmują się nastolatki w slasherach, niedługo potem została zamordowana przez nieznanego sprawcę. Obóz zamknięto.
21 lat później, piątek, 13. czerwca. Grupa nastolatków (wśród nich Kevin Bacon, dla którego nie był to wprawdzie pierwszy film, ale jeden z pierwszych) pojawia się nad Crystal Lake, żeby przygotować obóz do reaktywacji. A w międzyczasie pouprawiać wolną miłość. Można się domyśleć, do czego to prowadzi.
W kulminacyjnym momencie wyjaśnia się, kto był mordercą (o dziwo, nie jest to wielki, milczący, niezniszczalny facet w hokejowej masce, z maczetą). I nasza final girl likwiduje mordercę, jego własną bronią.
I tu pojawia się twist, który ostatecznie spowodował powstanie 9 sequeli (w tym jeden, w którym zamiast głównego niemilca grasuje naśladowca), crossoveru z inną znaną serią slasherów oraz remake'u (razem 12 filmów). Pojawia się element nadnaturalny, ktoś powraca z zaświatów, żeby dalej mordować. Jako wielki, milczący, niezniszczalny facet w hokejowej masce, z maczetą.

Wielki, milczący, niezniszczalny facet w hokejowej masce, z maczetą

Właśnie Friday the 13th przypisać chyba należy fakt, że odtąd obok psychopatów i zwyroli, ale wciąż ludzi, w slasherach pojawią się także osobnicy ludźmi będący poprzednio, powracający z zaświatów, żeby kontynuować krwawy szlak.
W dodatku sama seria stała się po kilku kolejnych odsłonach autopastiszem, znacznie zwiększając ładunek czarnego humoru, co z całą pewnością przedłużyło jej żywot.

A Nightmare on Elm Street (1984, reż. Wes Craven)

Trailer

A to prekursor wyżej wspomnianej znanej serii i kolejny klasyk. Tym razem już się nie patyczkujemy z rzeczywistością i prawdopodobieństwem - Fred Krueger (genialnie sportretowany przez Roberta Englunda) jest koszmarem sennym, który morduje (z użyciem charakterystycznej szponiastej rękawicy). Modus operandi Kruegera jest dość nietypowy jak na konwencję slashera - nie jest bowiem bytem fizycznym, ale duchowym, władającym snami swoich ofiar. I za ich pośrednictwem wkracza do świata realnego.
Kim jest (czy może - kim był) i dlaczego poluje na swoje ofiary (i czy aby na pewno dobiera je przypadkowo?) - to tajemnica, którą bohaterowie (wśród nich Johnny Depp w swoim pierwszym filmie, jako jedna z pierwszych ofiar koszmarnego snu) poznają w trakcie fabuły, nie będę zatem spoilował (tak, wiem, 31 lat - no i?). W dodatku tajemnica została rozłożona na kilka filmów.
Równie nieustępliwy, co opisani wyżej niemilcy z Halloween i Friday the 13th, Freddy K. zazwyczaj powraca, aby prześladować tych, którym wydawało się, że go zniszczyli. Ba, w jednym z sequeli prześladuje aktorów, którzy grali w filmach. Dla Wesa Cravena 4th wall najwidoczniej stanowi równie małą przeszkodę, jak zwykłe ściany dla Freddy'ego.
Seria od początku naładowana była czarnym humorem, w stopniu znacznie przekraczającym tradycyjnie przyjęty. I o wiele szybciej niż np. Friday the 13th stała się autoparodią. Co aż tak bardzo jej nie zaszkodziło.
Ostatecznie powstało 9 filmów (uwzględniając zarówno crossover z serią Friday the 13th, jak i remake).

Ciekawostka: wszystkie wymienione w dzisiejszym wpisie serie mają swoje remake'i. I wszystkie remake'i uznawane są za o wiele gorsze od oryginałów. Troll remake'ów nie oglądał i nie zamierza.
Troll woli klasyki.


2 komentarze: