It's a kind of magic...
Nowy Jork, XX w. Mężczyzna w jasnoszarym prochowcu, uzbrojony w katanę, po krótkiej walce dekapituje drugiego szermierza. To Connor MacLeod z klanu MacLeod (Christopher Lambert), góral z wyżyn Szkocji, urodzony przed 450 z górą laty.
Szkocja XVI w. Klan MacLeod rusza na wojnę z klanem Fraser. W starciu z brutalnym Kurganem (Clancy Brown) Connor odnosi śmiertelną ranę. A mimo to nie umiera. Oskarżany o uprawianie czarów, wypędzony przez swój klan, kryje się na wyżynach Szkocji.
Highlander (1986, USA, reż. Russell Mulcahy) jest filmem kultowym (co m.in. oznacza, że zaliczył straszliwą finansową klapę). Historia nieśmiertelnego górala, zmagającego się z innymi nieśmiertelnymi w walce o "wielką nagrodę", którą otrzyma ostatni z nich, ukazana została w licznych flashbackach i zilustrowana piosenkami legendarnej grupy Queen. Małą, ale barwną rolę zagrał w niej Sean Connery, wcielając się w mentora głównego bohatera, nieśmiertelnego Egipcjanina Tak-Ne (aktualnie używającego hiszpańskiego aliasu "Juan Sánchez Villa-Lobos Ramírez" i pozostającego na żołdzie Karola V jako nadworny metalurg), zabitego przez Kurgana.
Po pierwszym filmie przyszła cała seria zdecydowanie mniej udanych sequeli, serial TV i seria animowana. Troll bardzo lubi pierwowzór i nie przepada za kontynuacjami. Z jednym wyjątkiem.
Queen - Princes of the Universe
ilustrowany fragmentami filmu
Po pierwszym filmie przyszła cała seria zdecydowanie mniej udanych sequeli, serial TV i seria animowana. Troll bardzo lubi pierwowzór i nie przepada za kontynuacjami. Z jednym wyjątkiem.
Don't lose your head...
Ameryka, XXII w. Mężczyzna w jasnoszarym prochowcu, uzbrojony w katanę, po krótkiej walce dekapituje przywódcę mutantów, uzbrojonego w piłę łańcuchową. To Colin MacLeod z klanu MacLeod. I znów padają nieśmiertelne słowa "może zostać tylko jeden".
Brytania, II w. Małej wiosce celtyckich Brytów grozi zagłada z rąk Rzymian. Moya, żona Colina, próbuje podstępnie zgładzić dowódcę legionu, legata Marka Oktawiusza, by w ten sposób uratować męża i pozostałych współplemieńców. Lepiej dla niej byłoby, gdyby zrobiła to samo co Judyta Holofernesowi. Nieśmiertelny Rzymianin w ramach odpłaty kazał dziewczynę ukrzyżować i spustoszył wioskę na jej oczach. Moya umiera w ramionach cudem ocalonego Colina, który poprzysięga legatowi zemstę. Napadnięty przezeń Oktawiusz od razu orientuje się, że ma do czynienia z nieśmiertelnym. Niedoświadczony barbarzyńca nie jest dla niego równorzędnym przeciwnikiem, ale przypadkiem ratuje go poświęcona ziemia.
Nowy Jork, XXII w. Ziemia została spustoszona zmianami klimatu i wojną. Ostatnich wolnych mieszkańców metropolii, kryjących się w ruinach i kanałach, prześladuje zabójczy wirus. Jedynym źródłem szczepionki jest cytadela, miasto w mieście, zamieszkane przez rządzącą kastę naukowców i żołnierzy. Colin MacLeod zapija smutki w podrzędnym barze. Nagabywany przez prostytutkę Dahlię towarzyszy jej do podziemi, kiedy na ekranie transmitującym propagandę nowej władzy dostrzega ze zdumieniem... Marka Oktawiusza, władcę cytadeli. Powodowany żądzą zemsty zgadza się pomóc dziewczynie w napadzie na cytadelę i zdobyciu szczepionki.
Tak zaczyna się najlepszy z sequeli Nieśmiertelnego - Highlander: The Search for Vengeance (2007, Japonia, reż. Yoshiaki Kawajiri).
Tak jest, proszę Szanownych P.T. Czytelników, najlepszym w opinii trolla sequelem oryginalnego Highlandera jest film anime w reżyserii twórcy Ninja Scroll (1993). Nie przesłyszeliście się. Już tłumaczę dlaczego.
Film Kawajiriego jest w dużej mierze hołdem złożonym pierwowzorowi. Nawiązań doń jest mnóstwo, głównie w warstwie wizualnej - jak wspomniane już jasny prochowiec i katana głównego bohatera (ale także inne smaczki dla uważnych: świeczki w kościele czy miecz wbity w grób ukochanej Colina). Także sposób prowadzenia narracji - przeplatające się sekwencje teraźniejszości i przeszłości bohaterów - zaczerpnięty został z oryginału. Właściwie aż dziwne, że na ścieżce dźwiękowej zabrakło utworów Queen...
...co nadrobili fani.
Queen - Who Wants to Live Forever
ilustrowany fragmentami filmu
Na szczęście historia nie jest kopią tej opowiedzianej przez film Mulcahy'ego (mimo wielu elementów wspólnych), a bohaterowie bynajmniej nie są kalką pierwowzorów. Ich starcie jest nieuniknione, lecz jego wynik niekoniecznie pewny. Oktawiusz nie bez powodu gardzi swoim wrogiem - kilkukrotnie już udowodnił swoją przewagę, a Colina ratowało wyłącznie szczęście (i poświęcona ziemia - scenarzysta solidnie odrobił pracę domową z lore Highlandera). Gnany żądzą zemsty za śmierć żony góral pozostał w głębi duszy barbarzyńcą. Tymczasem Marek Oktawiusz, metodycznie dążący do wskrzeszenia swego ukochanego Rzymu - choćby na trupie cywilizacji - jest nie tylko szermierzem z tysiącami lat doświadczenia, ale także wyrafinowanym poetą, malarzem i pianistą.
Od strony technicznej film dość udanie łączy tradycyjną animację z fragmentami wykonanymi techniką komputerową. Muzyce można zarzucić chyba głównie to, że nie jest to Queen.
Troll naturalnie poleca obie wersje Highlandera. Na resztę serii zaś spuśćmy zasłonę milczenia.
W charakterze bonusu kolejny utwór Queen, pochodzący ze ścieżki dźwiękowej innego filmu.
Lata 80. XX w. były... dziwne.
Flash! A-aah!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz