wtorek, 1 grudnia 2015

Troll czyta #17 - Non usum Delphini

Cenzurowanie książek w celu "ochrony" czytelnika przed ich "złym wpływem" ma długą i parszywą historię. Jedna z pierwszych wzmianek na temat potrzeby cenzury mitów i poezji "w celu zapobieżenia demoralizacji młodzieży" znajduje się w Państwie Platona (ok. 360 p.n.e.). Aktywnie cenzurę stosował kościół (ten zwany później katolickim), zwłaszcza odkąd chrześcijaństwo stało się oficjalną religią cesarstwa rzymskiego, a kler mógł posłużyć się władzą państwową (potępienie niektórych poglądów Orygenesa i Tertuliana, walka z herezjami: ariańską, manichejską, nestoriańską, monofizytyzmem i monoteletyzmem - żeby wymienić tylko niekompletny "dorobek" pierwszych 650 lat). W ślad za upowszechnieniem druku przez Gutenberga (ok. roku 1450) pojawił się obowiązek uzyskania zezwolenia na druk (cenzura prewencyjna, zarówno w postaci państwowej, jak i kościelnej, por. imprimatur). Potem przyszedł katolicki Index librorum prohibitorum (pierwsza edycja w roku 1559, za pontyfikatu Pawła IV; ostatnia w 1948 za pontyfikatu Piusa XII). Cały czas odbywało się także palenie nieprawomyślnych książek (a czasem także ich autorów; nawiasem mówiąc tradycja ta przetrwała po dzień dzisiejszy: w XX w. książki palono m.in. w III Rzeszy, a i dziś zdarza się (zwłaszcza w USA), że różni tacy palą książki tego czy innego niewygodnego z różnych przyczyn autora). 

Trolla interesuje dziś nieco odmienna forma cenzury, objawiająca się w formie editio purificata, tj. "wydań oczyszczonych" z elementów uznanych przez wydawcę/redaktora/cenzora za niewłaściwe lub wręcz szkodliwe dla danego odbiorcy (co postulował już ww. Platon). Modelowym przykładem jest tu oczywiście wielotomowy zbiór dzieł autorów klasycznych, ocenzurowanych przez le Teliera na potrzeby Delfina (tj. następcy tronu francuskiego), Ludwika Burbona, syna Ludwika XIV. Stąd wzięło się owo słynne określenie "ad usum Delphini" ("do użytku Delfina"), które z czasem poczęło - także w języku polskim - oznaczać ocenzurowane wydania dzieł literackich, przeznaczone dla młodego czytelnika. Dla porównania - Anglosasi mają "bowdleryzację" ("to bowdlerize") - od nazwiska Thomasa Bowdlera, który wydał (w 1818 r.) ocenzurowany przez siebie zbiór sztuk Williama Shakespeare'a (Family Shakespeare) "na użytek dzieci i kobiet" (i usiłował to samo zrobić ze Zmierzchem i upadkiem Cesarstwa Rzymskiego Gibbona; nawiasem mówiąc Bowdler stał się symbolem pruderii, a jego "dzieła" - obiektem krytyki i kpin; w opinii trola - zasłużenie).

Cenzura w formie publikacji ad usum Delphini dotknęła praktycznie całą twórczość braci Grimm i sporą część dzieł Andersena. Troll obawia się, że oryginalne baśnie znane są o wiele mniejszemu gronu, niż ich ugrzecznione przeróbki, a wiele oryginalnych utworów w ogóle nie jest znanych szerszemu ogółowi. Celuje zaś w tym przerabianiu zwłaszcza The Walt Disney Company (patrz m.in. zmiany w The Little Mermaid, 1989), która podobnym zabiegom poddała także inne adaptowane dzieła (patrz Pocahontas, 1995 czy The Hunchback of Notre Dame, 1996). Zabiegom cenzorskim rzeźników spod znaku wielkiej myszy nie umknął także klasyczny już Peter Pan (1953). 

Piotruś Pan, jakiego zna większość...

Książeczka sir Jamesa Matthew Barriego (Peter and Wendy, 1911), będąca adaptacją jego wcześniejszej sztuki Peter Pan, or The Boy Who Wouldn't Grow Up (1904 r.; Barrie był przede wszystkim dramaturgiem) nie jest bowiem wcale grzeczną opowieścią o radosnych urwisach i ich beztroskich przygodach. Piotruś (wszystkie nazwy własne wg tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego, Piotruś Pan: Opowiadanie o Piotrusiu i Wendy, wyd. Nasza Księgarnia, 1958) jest kapryśnym tyranem, Blaszany Dzwoneczek - zazdrosną, mściwą istotką (i ma na koncie przynajmniej 2 zamachy na życie Wendy), a kapitan Jakub Hak - któremu Piotruś obciął prawą rękę - sadystycznym mordercą. Trup ściele się tu gęsto, zwłaszcza z rąk piratów (Indianie) czy zagubionych chłopców i Pana (piraci w finale). Ba, narrator wspomina, że sami zagubieni chłopcy też nader często (przed przybyciem Wendy do Nibylandii) bywali zabijani. Indianie noszą u pasa skalpy swych ofiar (zapewne piratów i chłopców...), wspomina się o egzekucjach na kilka sposobów (m.in. powieszenie i utopienie) etc. Nie muszę chyba mówić, że prawie nic z tego (poza obcięciem ręki Hakowi przez Piotrusia) nie zachowało się w adaptacji Disneya? Przeklęte cenzurowanie ad usum Delphini!

A zastanawialiście się może skąd Piotruś wziął się w Nibylandii i jak doszło do pierwszego starcia z Jakubem Hakiem? O abominacji, jaką jest Pan (2015). nie będziemy tu wspominać przez szacunek dla materiału oryginalnego. Zamiast tego polecam zapoznać się z komiksem francuskiego autora Regisa Loisela Peter Pan (wyd. oryginalne, 6 albumów, 1990-2004, Vents d'Ouest; wydanie polskie - jako Piotruś Pan, również 6 albumów, 2001-2005, Egmont Polska), znanego w Polsce m.in. z liczącej 8 albumów serii La Quête de l'oiseau du temps (pierwsze wydanie - jako Pelissa, albumy I - IV, 1990-94, wyd. Prószyński i S-ka; drugie wydanie - jako W poszukiwaniu Ptaka Czasu, albumy I - VIII, 2000-2014, Egmont Polska). I to dzieło jest właśnie owym tytułowym wydaniem "nie do użytku Delfina".

...i ten sam Piotruś Pan, w wersji Loisela, znanej dalece mniejszemu gronu

Komiks Loisela jest prequelem do książki Barriego, opowiadającym o tym, jak Piotruś stał się Panem, a Jakub Hak stracił dłoń. Loisel zachował brutalnego i krwawego ducha oryginału i dołożył sporo od siebie (m.in. wątek pewnego seryjnego zabójcy prostytutek z londyńskiej dzielnicy Whitechapel). Rysunki Loisela są utrzymane w charakterystycznym dla niego dla niego groteskowowo-karykaturalnym stylu. Sporo jest też - również charakterystycznej dla Loisela - nagości, ale - poza pierwszym tomem - raczej bez podtekstów erotycznych. 

Historia Piotrusia (który wcale nie nazywał się Pan) rozpoczyna się w Londynie, w roku 1887. Zaniedbywany przez matkę-alkoholiczkę, wychowuje się praktycznie sam, za jedyne towarzystwo mając dzieciaki z sierocińca, którym opowiada bajki (w tym także o sobie i swojej matce - która jest w nich uosobieniem dobroci i słodyczy), a za jedynego dobroczyńcę - starego felczera Kundala (który opowiadał dzieciakowi bajki i inne historie, znajdując w nim wdzięcznego słuchacza o żywej wyobraźni). Od niego usłyszał Piotruś historię życia i ucieczki swojego ojca, który porzucił matkę chłopca przed jego narodzinami aby zostać marynarzem. Od niego otrzymał także jedyną pamiątkę po ojcu - opasły tom mitów greckich, których zbiegły tatko był miłośnikiem. 

I tego Piotrusia odnajduje w Londynie wróżka i zabiera ze sobą do Nibylandii. Krainie bowiem grozi śmiertelne niebezpieczeństwo: oto piraci pod wodzą kapitana (który wcale nie nazywał się Hak), usiłują zdobyć najcenniejszy skarb Nibylandii, od którego zależy jej istnienie. O skarbie wypaplała kapitanowi piratów zakochana w nim syrena. Jedyne co powstrzymuje jeszcze piratów to obecność strażnika skarbu, wielkiego krokodyla. Wróżka - której Piotruś nadaje imię Blaszany Dzwoneczek - została wysłana do realnego świata przez przywódcę wszystkich mitologicznych mieszkańców Nibylandii, aby znaleźć dla nich wybawiciela. I tak rozpoczyna się ciąg wydarzeń prowadzący do przybycia do Nibylandii pierwszych zagubionych chłopców i wielkiej bitwy z piratami, w której ich kapitan traci dłoń. 

Okładka 5. tomu - a na niej Jakub Hak

Mam wrażenie, że wpływ ugrzecznionej wersji Disneya na ew. wizję potencjalnych producentów, scenarzystów i reżyserów wciąż jest zbyt duży, aby oddali oni książce Barriego (a co dopiero komiksowi Loisela) sprawiedliwość. Nie należy tez ignorować faktu, że wierna adaptacja musiałaby otrzymać kategorię wiekową 18+ (względnie R lub NC-17 w USA), a to z góry zawęziłoby krąg potencjalnych odbiorców (a co za tym idzie - wpływy, a to niestety jedyna kategoria jaką myśli wielki biznes filmowy). Dlatego nie dziwię się, że do tej pory nie zdecydowano się na ekranizację komiksu Loisela. Powstała jedynie krótkometrażówka (11 minut, adaptacja typu abridged pierwszego tomu) Peter z 2012 r. w reżyserii Nicolasa Duvala. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kiedyś w końcu historia o Piotrusiu i Kapitanie Haku uwolni się od piętna dzieła wydawanego ad usum Delphini.

A komiks Regisa Loisela troll zdecydowanie poleca.











Szanownym P.T. Czytelnikom zainteresowanym dalszymi (zdecydowanie alternatywnymi, lecz także utrzymanymi w duchu oryginału) losami zagubionych chłopców, Dzwoneczka i Pana mogę zaś polecić tetralogię Chłopcy Jakuba Ćwieka (Chłopcy, 2012; Chłopcy 2: Bangarang, 2013; Chłopcy 3: Zguba, 2014, Chłopcy 4: Największa z przygód, 2015, wyd. Sine Qua Non). Premiera ostatniego, czwartego tomu odbyła się 4 listopada br.

W charakterze bonusu: François Levantal jako Kapitan Jakub Hak we wspomnianej wyżej krótkometrażowej produkcji.

Przez chwilę pozwólmy sobie pomarzyć "Co by było gdyby..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz