Był sobie raz Marsjanin nazwiskiem Mark Watney.
W odróżnienia od innego znanego Marsjanina, nazwiskiem Valentine Michael Smith, nie wychował się na Marsie, ale wylądował na nim razem z resztą członków trzeciej załogowej wyprawy na Czerwoną Planetę. Misja Ares 3 została przerwana po 6 marsjańskich dniach z powodu nadspodziewanie silnej burzy piaskowej. Na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Watney pozostał na powierzchni, uznany przez resztę ekipy za zmarłego. Bez środków łączności z Ziemią. Z zapasem paczkowanej żywności na kilkaset dni. A misja Ares 4 ma przybyć na Marsa dopiero za kilka lat, docelowo lądując 3200 km od miejsca lądowania Aresa 3. Oh, crap.
Okładka polskiego wydania
Powieść Andy'ego Weira Marsjanin (The Martian, wyd. Akurat, Warszawa 2014) jest jego debiutem (w dodatku pierwotnie wydanym jako self-published). Bardzo dobrym debiutem, dodajmy. Gatunkowo stanowi - niezbyt częsty ostatnio - przykład "twardego" science fiction (tj. opartego na solidnych podstawach naukowych), osadzonego w niezbyt odległej przyszłości. A napisana jest lekko, z przymrużeniem oka i sporą dawką ciętego dowcipu. Mark Watney (pierwszoosobowy narrator, którego poczynania śledzimy przez zapisy z dziennika misji) prezentuje lekko paradoksalne połączenie niewzruszonego optymizmu i wisielczego poczucia humoru. I ma niewyobrażalne zasoby pomysłowości. Taka XXI w. wersja bohaterów Tajemniczej Wyspy J. Verne'a, skondensowana w jednym ciele. Owszem, zarzuty o bycie Martym Stu będą trudne do odparcia, ale Mark jest przynajmniej sympatyczny.
Całość jest praktycznie gotowym scenariuszem hollywoodzkiego blockbustera - nic więc dziwnego, że takowy powstaje. Premiera jesienią bieżącego roku. Pewne obawy (Szanowni P.T. Czytelnicy raczą pozwolić na to niedomówienie...) rodzi fakt, że za kamerą stoi specjalista od spieprzenia absolutnie wszystkiego, Ridley Scott (od dawna nie nakręcił nic, co choćby nadawałoby się do oglądania), ale jest szansa, że tym razem spieprzy niewiele (a obsada i scenariusz pozwolą uratować film). Troll czeka na film, jednocześnie polecając Szanownym P.T. Czytelnikom zapoznanie się z książką.
Uwaga: trailer filmu zawiera straszliwe spoilery, jeśli chodzi o treść książki. Lojalnie ostrzegam. Przy okazji: Hollywood to dupki.
Uwaga: trailer filmu zawiera straszliwe spoilery, jeśli chodzi o treść książki. Lojalnie ostrzegam. Przy okazji: Hollywood to dupki.
A Stranger in the Strange Land Roberta A. Heinleina też możecie przeczytać w wolnej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz