piątek, 3 lipca 2015

Troll czyta #11 - Scaenae a vita dracones

SCENA PIERWSZA W małym lasku spotykamy dwa duże smoki

"Pewnego ranka smok Antoni obudził się o dziesiątej, leżał pod dębem i ziewał. Za każdym ziewnięciem sto dwadzieścia trzy liście spadały z drzew. Smok próbował liczyć spadające liście. Ale potrafił liczyć tylko do osiemnastu, wkrótce mu się to znudziło, więc wstał i poszedł na spracer. Po jakimś czasie usłyszał głośne dudnienie, a z drzew posypał się prawdziwy huragan liści.
Kto tak mocno tupie? - pomyślał smok Antoni. Mama zawsze mi mówiła, że w lesie należy zachować ciszę.
Ledwie to pomyślał, gdy spośród drzew wyłonił się drugi smok. Był większy od Antoniego i mocno kulał.
- A! - powiedział Antoni.
- O! - odezwał się drugi smok."

Tak zaczyna się jedna z najśmieszniejszych książek trollowego dzieciństwa. Kulejący przybysz nazywał się Wincenty Smok, a kulał, bo biodro przetrącił mu 208 lat temu pewien niewychowany młody rycerz. Na kartoflisku. Wołali na niego Jerzy. Znaczy, na rycerza, nie na kartoflisko. Niedługo potem do obu smoków dołączył trzeci, Smok Zygmunta, wirtuoz saksofonu i koneser smoczej muzyki. Na przestrzeni 15 scen poznajemy także inne smoki: Nowego Średniego (jest za młody, żeby mieć własne imię) i Zdzisława oraz Tortowego Smoka Urodzinowego. Wprawdzie to wciąż za mało, żeby zagrać w smoczą piłkę, ale do licznych zabawnych przygód - w sam raz.

Na przykład w scenie czwartej dowiadujemy się, że smok to nie ptak.

"- Słabo dzisiaj wieje - zachrypiał Smok Zygmunta.
- Wieje tak jak potrafi, czego się czepiasz? - warknął Wincenty Smok.
Smok Antoni bał się najbardziej, więc postanowił mieć to już za sobą, jak najprędzej.
- Odsuńcie się - wyszeptał grobowym głosem. Smoki się odsunęły, a Antoni cofnął się trochę, żeby mieć większy rozbieg i zaczął biec w stronę urwiska, szybko przebierając łapami. Trochę przeszkadzał mu tłusty brzuch. Już, już miał skakać, gdy Wincenty Smok krzyknął:
- Ogon!!!
Antoni w ostatniej chwili wyhamował, ryjąc piętami w piasek.
- Co "ogon"?!!! - ryknął.
- Rozcapierz ogon, to będziesz lepiej sterował - powiedział spokojnie Wincenty.
- Twoja głupota jest większa niż to urwisko! Masz być cicho i tyle, ty truflo!! - ryknął Antoni i skoczył.
Przez chwilę zawisł w powietrzu, spojrzał w dół, zamachał wszystkimi łapami, puścił nosem trochę dymu z ogniem i zaczął spadać.
- Ty, on leci - stwierdził z zainteresowaniem Smok Zygmunta.
- Ale pionowo - zauważył ponuro Wincenty.
W tym samym momencie Antoni rąbnął z hukiem o ziemię, wznosząc tumany kurzu. Potem rozcapierzył ogon i legł bez ruchu."

"- Co on robi? - chrypnął Smok Zygmunta.
- Leży.
- Co ty robisz? - zawołał Smok Zygmunta do Antoniego.
- Leżę - odparł Antoni krztusząc się piachem.
- Miałeś latać - obraził się Wincenty."

Oprócz smoków na kartach opowieści pojawiają się liczne barwne postacie: Żaba, Makrauchenia, Krokodyl, Łysy Pies i Fioletowy Kocur oraz liczne motyle z Rysiem Kapustnikiem na czele. Nasi bohaterowie dowiadują się m.in. dlaczego nasze urodziny były niepełne, o tym, co może się wydarzyć podczas prania, o prawdziwej historii Smoka Wawelskiego i o rozwiązywaniu bardzo ważnych problemów za pomocą nauszników z owczej wełny. 

Historia spisana przez Beatę Krupską i zilustrowana przez Jacka Rupińskiego (istnieje także nowsze wydanie, z ilustracjami Zbigniewa Larwy, ale troll ma sentyment do pierwszego wydania i tamtych rysunków) bawiła trolla do łez. Powinna rozbawić też Was, Szanowni P.T. Czytelnicy. A już z pewnością Wasze pociechy.

Beata Krupska, Sceny z życia smoków (ilustrował Jacek Rupiński, wyd. Wydawnictwa Radia i Telewizji, Warszawa 1987).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz