poniedziałek, 7 września 2015

Troll czyta #14 - Follow that stick!

Troll lubi komiksy. 

Pierwsze komiksy czytałem jeszcze jako bardzo młody egzemplarz trolla. Zaczynałem od polskich klasyków - Tadeusz Baranowski (Podróż smokiem Diplodokiem - mój pierwszy komiks w ogóle), Janusz Christa (Szkoła Latania - moje pierwsze zetknięcie z Kajkiem i Kokoszem) i Papcio Chmiel (Henryk J. Chmielewski, autor przygód Tytusa, Romka i A'Tomka) wprowadzili mnie w temat. Potem miałem krótką fazę uwielbienia dla amerykańskich superbohaterów ze stajni Marvela i DC, dzięki wydawnictwu TM-Semic. Nieco później wpadłem w komiks europejski (przede wszystkim frankofoński) - wtedy sięgałem po Thorgala (duet Grzegorz Rosiński - Jean Van Hamme zapewnił mi jedno z najbardziej niepokojących przeżyć dzięki albumowi Alinoe), Yansa (aczkolwiek tylko po pierwsze albumy, rysowane przez Rosińskiego), Asterixa i Hugo (komiks dla młodzieży autorstwa Bedu, nie mylić z małym trollem Hugo z programów telewizyjnych). 
Cały ten czas miałem do dyspozycji tylko wydania polskie, dostępne w księgarniach, kioskach, bibliotekach i u znajomych. Dopiero znacznie później, w okolicach końca szkoły średniej, zacząłem sięgać także po wydania anglojęzyczne. 
A w międzyczasie polski rynek komiksowy znacznie się zmienił, powiększył i otworzył na świat. Zaczęły się pojawiać komiksy adresowane do czytelnika dorosłego, wydawcy sięgnęli po tytuły spoza głównego nurtu (pozwolę sobie tym mianem określić rzekę tytułów publikowanych przez ww. wydawnictwa Marvel i Detective Comics), na rynek polski przebojem weszła japońska manga. W chwili obecnej miłośnik komiksu znajdzie w ofercie praktycznie wszystko. Ale dzisiejszy tekst nie będzie o tradycyjnym rynku komiksowym.

Jedną z tradycyjnych form komiksu jest tzw. komiksowy pasek gazetowy (comic strip). Jest trochę młodszy od samych gazet, ale bynajmniej nie jest młodzieniaszkiem - pierwsze paski komiksowe pojawiły się już w XIX w. W ten sposób narodziły się liczne słynne serie komiksowe - jak Dilbert, Garfield czy Peanuts. W XXI w. tradycyjne gazety przegrywają z Internetem, jeśli chodzi o bycie źródłem informacji (wcześniej przegrały także z radiem i telewizją, ale dopiero Internet zaczął je wypierać). Także komiksowe paski oderwały się od gazet i m.in. dzięki Internetowi zaczęły funkcjonować jako osobna forma komiksu. Powstał tzw. webcomic (polska wersja terminu - komiks sieciowy a. internetowy - jest za długa; Szanowni P.T. Czytelnicy wybaczą zatem, że będę posługiwał się paskudną kalką językową "webkomiks") - nowoczesna odmiana paska komiksowego, dla którego głównym medium jest Internet.   

O ile komiksowe paski gazetowe zasadniczo trzymały się konkretnej, wymuszonej przez sam fakt bycia tylko dodatkiem do gazet, formy (bardzo ograniczona liczba paneli, wyraźna epizodyczność, często tylko czerń i biel), o tyle webkomiks jest pozbawiony takich ograniczeń. W efekcie jego forma jest wynikiem wyłącznie decyzji autora. Niektóre tytuły zachowują formę podobną do gazetowego pierwowzoru, inne bardziej przypominają tradycyjne komiksy, wydawane w formie broszurowej lub albumowej. Zasadniczo dwie cechy łączą (prawie) wszystkie webkomiksy - ukazują się (mniej lub bardziej) regularnie i są darmowe. Nieliczne webkomiksy znajdujące się na stronach, do których dostęp jest płatny, zazwyczaj maja charakter pornograficzny. Sex jak zawsze sells.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że webkomiksem nie jest ani elektroniczne wydanie tradycyjnego komiksu (choć liczne webkomiksy doczekały się ostatecznie wydania także w formie tradycyjnych albumów), ani tzw. scanlation (złożenie angielskich terminów scan i translation, oznaczające publikowane w sieci fanowskie tłumaczenia - przede wszystkim na angielski - skanowanych z oryginalnych wydań plansz komiksów nieanglojęzycznych - zazwyczaj japońskich mang). W obu przypadkach Internet jest tylko formą dystrybucji, wydania elektroniczne są płatne, a scanlation (choć w przeważającej części znanych trollowi przypadków jest działalnością non-profit) jest formą naruszenia praw do własności intelektualnej.
  
Troll czytał wiele różnych webkomiksów. Zarówno ich tematyka, jak i forma były bardzo różnorodne - od czystej satyry, przez fantastykę po komedię obyczajową. Z niektórych tytułów zrezygnowałem, bo autor przestał panować nad opowieścią (albo wręcz zaczął przynudzać), inne się zwyczajnie zakończyły. W chwili obecnej jestem wierny kilku tytułom. O jednym z nich chciałem dziś napisać kilka słów. 

Zakon Kijka (Order of the Stick) w komplecie

Z Order of the Stick (OotS, autorem tekstu i rysunków jest Rich Burlew, ukazuje się od 2003 r., www.giantitp.com) zacząłem przygodę bardzo dawno temu, kiedy komiks nie miał jeszcze nawet 50 odcinków. Jak Szanowni P.T. Czytelnicy być może pamiętają - troll od dawna lubił RPGi. Na komiks natknąłem się przypadkiem, poszukując różnych materiałów nt. Dungeons & Dragons. Okazało się, że trafiłem na złotą żyłę.

Początkowo komiks był przede wszystkim zbiorem mniej lub bardziej hermetycznych żartów z RPG w ogóle, a systemu D&D w szczególności. Co więcej, bohaterowie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że a) są bohaterami komiksu; b) obowiązuje ich mechanika systemu. Stąd słynne "I think I just failed a Spot check" pośrodku grupy goblinów, której bohaterowie w ogóle nie widzą. Z czasem fabuła nabrała rozmachu i epickości, a żarty stały się nieco mniej hermetyczne.

Bohaterów OotS poznajemy w trakcie ich wyprawy do Dungeon of Dorukan, siedziby licha Xykona (nieznających D&D informuję, że lich to bardzo potężny, nieumarły czarnoksiężnik, mogący się wielokrotnie odradzać). W skład drużyny wchodzą:

Sir Roy Greenhilt - człowiek, wojownik. W przeciwieństwie do stada stereotypowych wojowników w DeDekach wydał więcej niż trzy punkty na współczynniki Inteligencja, Mądrość i Charyzma (w mechanice D&D trzy punkty Inteligencji oznaczają, że dana istota posiada samoświadomość i potrafi się posługiwać językiem. Większości wojowników to wystarcza...). Jest przywódcą drużyny, strategiem i taktykiem z prawdziwego zdarzenia. Przy okazji ma na pieńku z Xykonem.

Vaarsuvius - elf, mag. Istota niepewnej płci. Specjalista od zjawisk natury magicznej. Ulubione zaklęcia: Explosive Runes i Evan's Spiked Tentacles of Forced Intrusion (opis działania tego czaru jest niedostępny z przyczyn natury obyczajowej...).

Durkon Thundershield - krasnolud, kleryk. Krasnoludzki kapłan Thora, o stereotypowo złym akcencie. Opoka drużyny (czytaj: healbot), najlepszy przyjaciel Roya. W niejasnych okolicznościach wygnany z ziem krasnoludów.

Haley Starshine, człowiek, łotrzyk. Jedyna 100% kobieta w drużynie (z płcią Vaarsuviusa jest jak z kotem Schrödingera - stan faktyczny: niepewny, dopóki ktoś nie sprawdzi), oczywiście rudowłosa. Kocha klejnoty i kosztowności.

Elan the Bard - człowiek, bard (sic!). Niespecjalnie inteligentny, za to zabójczo przystojny (charyzma 18!). Jeden z głównych powodów bólu głowy Roya.

Belkar Bitterleaf - niziołek, łowca. Drugi główny powód bólu głowy Roya. Obowiązkowy w każdej drużynie osobnik z mroczną tajemnicą. 

Wyprawa do Lochu Dorukana i jej następstwa to zaledwie zaczątek fabuły, która - jak to zwykle w takich przypadkach bywa - toczy się dookoła ratowania świata. Nie ziewajcie i nie krzyczycie "Niee, znowu?!" - nie jest tak źle. O ile sam motyw jest ograny, o tyle szczegóły są nieco mniej sztampowe. Nie chcąc zdradzać szczegółów napiszę tylko, że bohaterowie spotkają m.in dawno zaginionych członków swych rodzin, wyrocznie, smoki, złe imperia, dobre imperia, istoty z piekła rodem itp. Przy czym niezmiernie rzadko elementy te wystąpią w tradycyjnych rolach.

Historyczny, pierwszy odcinek OotS
hermetyczne żarty dotyczą efektów konwersji zasad gry z edycji D&D 3.0 na 3.5

Order of the Stick jest rysowany mocno uproszczoną kreską, co bynajmniej nie znaczy, że panele są pozbawione szczegółów czy niedopracowane. Jak na stick figures postacie cechuje bogata mimika i różnorodność. Oczywiście, ten styl nie jest dla każdego - jednych odrzuci, innym nie będzie przeszkadzał. Także humor - szczególnie w początkowych odcinkach - może okazać się niestrawny z powodu swej hermetyczności. Zaręczam jednakowoż, że im dalej, tym jest lepiej (mniej hermetycznie, bardziej wyrafinowanie). OotS od lat pozostaje moim ulubionym webkomiksem. Nawet momentami nieco niższa forma autora nie zmniejszyła mojej sympatii dla tego tytułu (a - jako się rzekło - w kilku przypadkach taka sytuacja spowodowała nieodwracalne przerwanie lektury komiksu).

W chwili obecnej  OotS  liczy już 1002 odcinki (w większości jednostronne, niektóre składają się z kilku stron) - tak więc materiału do czytania nie zabraknie. Nowe odcinki ukazują się nieregularnie (spowodowane jest to m.in. kontuzją ręki autora, jak i jego licznymi zobowiązaniami) - ew. czytelnikom zalecam skorzystać z funkcji RSS. Komiks ukazał się także w formie drukowanej (8 albumów, w tym 2 zawierające prequele, historie niepublikowane w formie elektronicznej). Tu ciekawostka: w celu sfinansowania reedycji wyprzedanych albumów Rich Burlew zorganizował zbiórkę na Kickstarterze, która zakończyła się oszałamiającym sukcesem (planowano zebrać niecałe 60K USD - wpłacono ponad 1 mln 250K USD). Pod marką Order of the Stick powstały także m.in. gra planszowa i zestaw kolekcjonerskich figurek z postaciami z komiksu.

Troll poleca. I być może kiedyś napisze o innych swoich ulubionych webkomiksach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz