czwartek, 7 listopada 2013

Troll czyta #3 - Droga, na którą się jednak wraca

Z przyczyn oczywistych nie będzie spoilerów. A przynajmniej będę się starał.

Miał tego nie robić. Miał nie wracać. A jednak. 

Andrzej Sapkowski napisał był kolejny tom historii znanego i lubianego wiedźmina Geralta z Rivii (znanego również jako Gerant, Biały Wilk, Gerald z Ryblii i Rzeźnik z Blaviken). I nie jest tak źle, moi mili!

Sapkowskiego zawsze uważałem za mistrza krótkiej formy, dialogów, opisów i barwnych postaci. Im dłuższa forma, tym bardziej kulała natomiast fabuła. Nie inaczej jest tym razem. Podejrzewam, że książce zdecydowanie wyszłoby na dobre, gdyby była zbiorem opowiadań. Tymczasem dostajemy powieść, z kilkoma przeplatającymi się wątkami, które do siebie pasują różnie. Głównie wcale.

Główny wątek oparł Sapkowski na maleńkim epizodzie z przeszłości Geralta, wspomnianym w opowiadaniu Coś więcej. Ale w powieści odzywają się echa także innych utworów (w tym nie-do końca-wiedźmińskiej Drogi, z której się nie wraca). Ponieważ ma być bez spoilerów, nie napiszę na ten temat nic więcej.

Warsztatowo Sapkowski wreszcie jest w dobrej formie. Lux perpetua (a szczególnie Żmija) pozwalały, niestety, mieć obawy co do jakości utworu. Niniejszym rozwiewam. Opisy są soczyste, postacie wyraziste, humor prawie-że-niewymuszony. Wątek romansowy, jak to zwykle u Geralta - wiedźmińsko-czarodziejkowy - jest jednakowoż całkowicie nieprzekonujący i poniekąd 'na siłę'. I mówię to ja, który do uroczych rudzielców mam identyczną jak ww. chutliwy wiedźmak słabość. Z innych niekonsekwencji należałoby wymienić fakt, że Jaskier występuje praktycznie jawnie pod własnym nazwiskiem, znanym wiedźminowi. Mając na uwadze, że historia opowiedziana w Sezonie burz (durny tytuł, coś jak Zmierzch...) o lata poprzedza sagę, lekko to dziwi w kontekście późniejszych wydarzeń.

Epilog każe przypuszczać, że kontynuacja jednak będzie. Może to i dobrze?

Andrzej Sapkowski, Sezon burz, wyd. superNOWA 2013, 404 s.

1 komentarz:

  1. Ja też już wreszcie po :) Trochę się bałam, ale to jest fajna, sentymentalna lektura. Nazywanie wspomnianego rudzielca uroczym - nadużycie semantyczne ;) Dużo bijatyk, mało seksu. Chyba machnę własną reckę :)

    OdpowiedzUsuń