środa, 9 lipca 2014

Troll gra #7.5 - Co by tu jeszcze?

Jeśli skończyliście już Trine i Trine 2 (no spoilers, please - troll dopiero ogrywa ten drugi tytuł) to może zainteresują was inne, podobne gry?

The Showdown Effect

Pamiętacie jeszcze Loadout? Podobało się? The Showdown Effect (2013, dev. Arrowhead Game Studios & Pixeldiet Entertainment, pub: Paradox Interactive) jest wariacją na ten sam temat. Sieciowa strzelanka/siekanka, podana w platformówkowym sosie, z podobnym ładunkiem przesadzonej, kreskówkowej przemocy i klimatem nawiązującym do filmów akcji z lat 80. i 90. zeszłego wieku.

Trailer

Do dyspozycji mamy kilka trybów rozgrywki (Free For All, Team Deathmatch itd.), kilka różniących się klimatem (sci-fi, fantasy, western, kung-fu itd.) aren, sporo kosmetycznych dodatków do odblokowania za walutę z gry (ew. za realną kasę, jeśli ktoś musi...) and metric tons of hilarious, over-the-top violence. Loadoutowi brakowało walki wręcz, tu mamy zarówno broń białą, jak i miotaną (w tym broń tymczasową, rozrzuconą po całej mapie), bloki i wykorzystanie otoczenia (ślizganie się po podłodze, zrzucanie innych z dachów itp.). Ograniczone (przez ww. otoczenie) pole widzenia ułatwia (lub utrudnia) urządzanie zasadzek itd. Specjalne zdolności postaci czy zróżnicowane - tak siłą, jak i wymuszanym stylem gry - bronie urozmaicają rozgrywkę. Grafika jest ładna (nie tak ładna jak w Trine czy tak bardzo karykaturalna jak w Loadoucie, ale wystarczająco ładna i ładnie stylizowana), muzyka (szybkie, agresywne gitarowe utwory) świetnie współgra z akcją. Jeśli tego typu zabawa was kręci - kupcie The Showdown Effect. W dobie nieustannych wyprzedaży powinno wam się udać zdobyć ją całkiem niedrogo.

Mark of the Ninja

Po dwóch mniej lub bardziej multiplayerowych tytułach (kooperacyjnym Trine i konkurencyjnym The Showdown Effect) tym razem coś ściśle single player. Troll nie przepada za skradankami - zdecydowanie wolę rozwiązywanie problemów przez zastosowanie filozofii większego młotka (przynajmniej w grach...). Ale Mark of the Ninja (2012, dev. Klei Entertainment, pub. Microsoft Studios) ma w sobie to coś, co wciągnęło mnie na dłużej. Po pierwsze: grafika, szczególnie projekt graficzny. Jeśli czytaliście wcześniejsze wpisy z tego cyklu, to zauważyliście już, że troll przedkłada dobry projekt graficzny nad jakość grafiki jako taką i stylizację nad fotorealizm. Mark of the Ninja jest tego kolejnym przykładem. 

 Filmik wprowadzający w klimat gry

Klei Entertainment robi ładne gry (więcej na ten temat w innym, planowanym poście). Robi też ładnie udźwiękowione gry. Odgłosy kroków strażników, piski szczurów, szczekanie psów, krakanie kruków, świst miecza i dźwięki towarzyszące likwidacji kolejnych ...przeszkód - wszystko to tworzy klimatyczną oprawę dźwiękową, ułatwiającą wczucie się w rolę cichego zabójcy. Do naszej dyspozycji oddano naprawę szeroki wachlarz możliwości: wspinanie się po ścianach, zwisanie z sufitu, ukrywanie się za obiektami, chowanie ciał zlikwidowanych strażników, straszenie wrogów (np. zrzuconym na nich ciałem ich kolegi), używanie różnorodnych zabawek z arsenału ninjów do odwracania uwagi/niszczenia instalacji elektrycznych/wyłączania świateł/tymczasowego unieszkodliwiania alarmów i/lub detektorów ruchu itd. Dzięki temu możemy w różnorodny sposób podchodzić do oferowanych przez grę zagadek i wyzwań. Wysoki (i stale rosnący) poziom trudności sprawia, że pokonywanie kolejnych poziomów przynosi sporą satysfakcję.

Pierwszy, najłatwiejszy, poziom gry

Dostępne jest także DLC (Mark of the Ninja: Special Edition) z komentarzem twórców i nowymi przedmiotami. Troll poleca.

PS: nawiązując do poprzedniego odcinka tytuł dla tego posta zaczerpnąłem z piosenki. Konkretnie, z genialnego utworu Wojciecha Młynarskiego. Którego tu nie zaprezentuję, bo miało nie być nic o polityce. Znajdźcie sobie sami na YouTube.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz