wtorek, 9 czerwca 2015

Troll ogląda #17 - Danjonzu & Doragonzu

Pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że jeszcze nie zanudziłem Szanownych P.T. Czytelników na śmierć swoimi wywodami na temat filmów animowanych. Pozwolę sobie także mieć nadzieję, że Szanowni P.T. Czytelnicy wybaczą mi jeszcze jedną notkę na ten temat.

Record of Lodoss War (jap. ロードス島戦記, romaji: Rōdosu-tō Senki) to dzieło wręcz klasyczne. W tym roku mija 25 lat od premiery serii OVA i jakieś 15 lat odkąd troll widział ją po raz pierwszy. Całkiem niedawno zdecydowałem się przypomnieć sobie ten tytuł i z zadowoleniem stwierdzam, że nadal ma moc.

Sherry - Adesso e Fortuna ~Honoo to Eien~
utwór otwierający serię (w całości)

Wszystko zaczęło się od serii zapisów z sesji rozgrywanych w systemie Dungeons & Dragons, które od 1986 r. ukazywały się w odcinkach w magazynie Comptiq. Od 1988 r. Ryo Mizuno (który był Dungeon Masterem/Mistrzem Gry w trakcie sesji) zaczął adaptować zapisy z sesji w formie powieści (8 tomów serii Record of Lodoss War i dwa zbiory opowiadań ukazały się w latach 1989-1995 nakładem wydawnictwa Kadokawa Shoten). Opisywana dziś 13. odcinkowa seria OVA (ukazywała się w latach 1990-1991) jest adaptacją pierwszego tomu powieści (Record of Lodoss War 1: The Grey Witch; odcinki 1-8) oraz luźną adaptacją tomów 3 i 4 (Record of Lodoss War 3/4: The Demon Dragon of Fire Dragon Mountain (Part 1 & Part 2), odcinki 9-13). Nakręcono także 27. odcinkową serię TV (Record of Lodoss War: Chronicles of the Heroic Knight, 1998), będącą wierniejsza adaptacją powieści (od trzeciego do siódmego tomu) oraz kilka innych, powiązanych tytułów (parodie, historie alternatywne). Powieści adaptowano także w formie mangi.

U początków czasu Bóg Ciemności Falaris starł się z Bogiem Światła Falisem. Wyniszczająca bogów i ich sprzymierzeńców wojna trwała tak długo, aż pozostały tylko dwie boginie: Stworzycielka Marfa i Niszczycielka Kardis. Ich ostatnie, rozpaczliwe starcie doprowadziło do wyczerpania mocy obydwu i do oddzielenia kontynentu Lodoss od reszty głównego lądu (Alecrast). Ciało Marfy spoczęło w ziemi Lodoss, podczas gdy Kardis spadła w czeluść pod wyspą Marmo, na południe od Lodoss.

W momencie, w którym rozpoczyna się nasza opowieść, kontynent Lodoss, dotąd politycznie rozbity między liczne miasta-państwa, został praktycznie zjednoczony dzięki dyplomatycznym działaniom króla Fahna, władcy Valis. Pokój kontynentu jednakże jest zagrożony: z wyspy Marmo na główny ląd uderza Imperator Beld z armią fanatycznie mu oddanych ludzi, Mrocznych Elfów, goblinów, koboldów i innych stworów ciemności. Trzydzieści sześć lat wcześniej obaj władcy - wówczas rycerze - Fahn i Beld, wraz z krasnoludem Fleve, kapłanką Neese, mędrcem Wortem i jeszcze jednym towarzyszem, którego imię nie zachowało się w przekazach, ocalili Lodoss przed demonicznym bogiem. Tym razem stają przeciw sobie.

Od lewej: Woodchuck, Ghim, Etoh, Parn, Deedlit, Slayn.
Wobec stwierdzonych podobieństw do Dragonlance - nie przyjmuję zakładów ws. tego, kto zginie.

Krasnolud Ghim na prośbę kapłanki Neese wyrusza na poszukiwanie jej córki, Leylii, która w tajemniczych okolicznościach zaginęła. W trakcie wędrówki trafia do wioski, w której mieszka jego dawny przyjaciel - mag Slayn. W tej samej wiosce mieszka Parn, syn zhańbionego rycerza. Jego przyjaciel z lat dziecięcych, Etoh, właśnie powrócił z klasztoru jako nowicjusz Falisa. Obaj młodzieńcy ratują córkę wójta przed napaścią goblinów, zabijając jednego z napastników. Aby zapobiec odwetowi ruszają do jaskiń goblinów - tylko po to, żeby znaleźć je puste. O tym, że potwory właśnie napadają na wioskę informuje ich Deedlit, Elfka (High Elf, nie będę używał żadnego z polskich tłumaczeń tego terminu, bo wszystkie są mniej lub bardziej durne). Po udanej, choć okupionej ciężkimi stratami, obronie przed goblinami wójt wysyła Parna z wieścią do stolicy. Pozostali decydują się mu towarzyszyć. Po drodze dołącza do nich także złodziej Woodchuck.

Pozwolę sobie przerwać w tym miejscu opisywanie fabuły, zachęcając jednocześnie Szanownych P.T. Czytelników do sięgnięcia po ten tytuł i samodzielnego jej prześledzenia. Wprawdzie główny jej motyw to klasyczny, tolkienowski quest na tle epickiego konfliktu dobra i zła, ale nie oznacza to, że Record of Lodoss War jest tylko prostym powieleniem znanych i lubianych (bądź nie) tematów z repertuaru heroic fantasy. Dość powiedzieć, że nie wszystko jest tak jasne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Dlaczego Beld - który przecież ocalił Lodoss w przeszłości - usiłuje teraz podbić ten ląd? Kim jest Karla, Szara Wiedźma i jaka jest jej rola w tych wydarzeniach? Kto stoi za zaginięciem Leylii? Jaki był powód hańby ojca Parna? Jakie motywy mają poplecznicy Belda - Czarny Rycerz Ashram i nekromanta Wagnard? Niby to tylko 13 odcinków - ale wątków w fabule jest naprawdę sporo, a sami bohaterowie ewoluują. Do tego każdy ma własne motywacje i cele, które kształtują jego postępowanie.

Takhisis
rys. Matt Stawicki, http://www.mattstawicki.com/

Uważni (i znający kanoniczne dla uniwersum D&D powieści) widzowie odnajdą także mnóstwo paraleli pomiędzy Record of Lodoss War, a Dragonlance (szczególnie z Kronikami Smoczej Lancy, autorstwa Margaret Weis i Tracy'ego Hickmana, wydanymi w 1984 r.). Zaczynając od tego, że prapoczątkiem obu były sesje RPG. Ze wspólnych motywów można by wymienić np. smoki, walczące po obu stronach konfliktu (chromatyczne - czarny Narse, czerwony Shooting Star - po złej, metaliczne - złota Mycen - po dobrej), samą Smoczą Lancę (która w Record of Lodoss War pojawia się jako trzy lance poświęcone Myrii, bogini wojny, a służące do niszczenia smoków), motyw powrotu złej bogini (Takhisis/Kardis), motyw poświęcenia Elfa (Laurana/Deedlit) etc. Nie zrozumcie mnie źle - nie czynię z tego faktu zarzutu, wręcz przeciwnie - uważam to za swoiste "puszczenie oka" do czytelników/widzów.

Kilka słów o technikaliach. Mimo swoich 25 lat seria nadal jest ucztą dla oka. Zwłaszcza piękne projekty postaci i szczegółowe tła. Sama animacja miejscami mogłaby być lepsza, ale nie są to uchybienia, które mogłyby popsuć przyjemność z oglądania. Muzyka (głównie kompozycje symfoniczne) jest bardzo dobra, a utwory towarzyszące sekwencjom początkowym i napisom końcowym - miłe dla ucha (tak, wiem, sentymentalne popowe ballady - i co z tego?). Troll poleca.

Sherry - Kaze no Fantasia
utwór towarzyszący napisom końcowym (w całości)

Anegdotka na zakończenie: we wczesnych latach XXI w. troll miał mocno ograniczone dojście do anime. Jednym z dostępnych źródeł były niemieckie telewizje satelitarne, które od czasu do czasu puszczały rożne tytuły - oczywiście z niemieckim dubbingiem. W tej formie troll pierwszy raz obejrzał m.in. Neon Genesis Evangelion i właśnie Record of Lodoss War. Ponieważ niemieckiego troll zna tyle, ile nauczył się oglądając Czterech pancernych i psa oraz Stawkę większą niż życie - równie dobrze mogłem oglądać od razu po japońsku. Czy wspominałem może o tym, że troll w ogóle jest dziwny?

A tytuł posta to oczywiście japońska transliteracja Dungeons & Dragons (ダンジョンズ&ドラゴンズ) w romaji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz