poniedziałek, 7 marca 2016

Troll czyta #20 - Duże zielone ludziki

Troll lubi militarną science-fiction. Cytując za Pawłem Majką, autorem m.in space opery "Niebiańskie pastwiska", "SF militarna (...) wprawdzie nie bardzo wiadomo czym się różni od space opery, ale można to wyczuć". Moja ulubiona definicja gatunku mówi, że jeśli w opisie bitwy w kosmosie występują wielobarwne wiązki laserów, roje rakiet i efektownie wybuchające okręty to jest to space opera, a jeśli dodatkowo podane są numery seryjne rakiet, numery taktyczne okrętów i długość fali światła lasera - to jest to militarna science-fiction.

Trollowe zamiłowanie do gatunku należy przypisać w głównej mierze książkom Davida Marka Webera, autora (przede wszystkim, acz bynajmniej nie jedynie) cyklu o przygodach i perypetiach Honor Harrington et consortes. Po Davidzie Weberze (i po części dzięki niemu - obaj panowie napisali bowiem wspólnie cykl Empire of Man) był John Ringo (znany m.in jako autor serii Legacy of the Aldenata i The Looking Glass oraz niesławnego Paladin of Shadows). Po Johnie Ringo byli inni autorzy (m.in. Jack Campbell i jego Lost Fleet). Ostatnio przeczytałem zaś pierwsze cztery tomy cyklu Algorytm Wojny autorstwa zeszłorocznego laureata Nagrody im. Janusza A. Zajdla, Michała Cholewy i z niecierpliwością czekam na więcej.

I w ramach tego oczekiwania sięgnąłem po cykl Old Man's War Johna Scalziego. 

Okładka pierwszego wydania pierwszego tomu

Ziemia, odległa przyszłość. W dniu swoich 75 urodzin John Perry odwiedza po raz ostatni grób małżonki i wstępuje do wojska. Konkretnie do Kolonialnych Sił Obronnych (Colonial Defence Forces, CDF), których zadaniem jest chronienie ludzkich kolonii na innych planetach przed najazdami obcych. Dzięki opanowaniu technologii tzw. napędu przeskokowego (skip drive) ludzkość zdobyła bowiem możliwość podróżowania szybciej niż światło i - jak to ludzkość - rozpełzła się po wszechświecie w poszukiwaniu nowych miejsc do życia. Przy okazji natrafiając na wiele różnych obcych cywilizacji, które albo były zainteresowane kolonizacją tych samych planet, albo już na nich mieszkały. Nieuchronnie doprowadziło to do konfliktu zbrojnego i spowodowało utworzenie ww. CDF. Jednocześnie wojny na samej Ziemi spowodowały, że wielu jej mieszkańców (zwłaszcza tych przegranych w rzeczonych wojnach) wolało ją opuścić, wybierając los kolonisty. Obywatelom państw zwycięskich wolno zaś opuścić Ziemię wyłącznie jako żołnierze CDF, po ukończeniu 75 lat i bez prawa powrotu. Taki rodzaj karmicznej sprawiedliwości. Jeśli odsłużą 2 lata (z możliwością wydłużenia okresu służby do 10 lat, w przypadku wojny) - wolno im będzie osiedlić się gdzieś na innej planecie.

Szanowni P.T. Czytelnicy zapytają w tym miejscu zapewne, popukawszy się przedtem w czoło, jaki pożytek ma CDF z bandy starych pryków. Otóż dzięki zaawansowanej genetyce i nanorobotyce każdy żołnierz CDF zostaje przetworzony na nieco foremniejszy odpowiednik Hulka (lub She-Hulk, CDF przyjmują także panie). Nie żartuję - dzięki chlorofilowi w komórkach skóry żołnierze CDF są zieloniutcy jak szczypiorek na wiosnę. A przy okazji mogą dokonywać fotosyntezy, zmniejszając tym samym zapotrzebowanie na żywność. Są także o wiele silniejsi niż zwykli ludzie, odporniejsi na uszkodzenia, zdolni do wstrzymania oddechu na prawie 10 minut i całkowicie bezpłodni. Dzięki bojowym komputerom, wszczepionym bezpośrednio do układu nerwowego mogą m.in. porozumiewać się na odległość i magazynować do przyszłego użytku całą bibliotekę Looney Tunes. A wszystkie te ulepszenia są po to, żeby dać im choć minimalną szansę na przeżycie na polu bitwy.

Pierwszy tom cyklu, zatytułowany również Old Man's War (wyd. Tor Books, 2005, 320 str.), opisuje losy Johna Perry'ego (i garstki jego towarzyszy, poznanych bezpośrednio po wstąpieniu do wojska, nazywających siebie mianem The Old Farts), od obozu szkoleniowego rekrutów po pierwszą poważną kampanię, mającą decydujący wpływ na jego dalsze losy. Pierwszoosobowa narracja pozwala czytelnikowi śledzić wydarzenia oczami ich uczestnika i poznać jego przemyślenia z pierwszej ręki (ale także ogranicza wiedzę czytelnika tylko do tego, co wie narrator). Nasz bohater jest - jak to często bywa w utworach z pierwszoosobową narracją - trzeźwo myślącym realistą, z nieco cynicznym podejściem do świata, niepozbawionym poczucia humoru. W ogóle, mimo niewesołych często okoliczności, książka pełna jest humoru (i to w gatunku odpowiadającym trollowi). Dość wspomnieć np. podręcznik obsługi bojowego komputera, zwanego BrainPalem™, którego Perry ochrzcił mianem Dupka (Asshole), przypominający radosną ulotkę stworzoną przez natchnionego speca od PR. Albo opisy obcych ras (np. krabopodobnych Bathunga).

Swoją drogą Scalziemu należą się brawa za wymyślenie i przedstawienie różnorodnych i naprawdę obcych (psychologicznie, a nie tylko fizycznie różniących się od ludzi i siebie nawzajem) ras obcych. Nawet jeśli są oni tak nieprawdopodobni (z przyczyn natury biologicznej), jak humanoidalni i tworzący zaawansowaną technologicznie cywilizację Covandu ...mający ok 1 cala wzrostu. Także przyczyny ich konfliktu z ludzkością są całkowicie sensowne i prawdopodobne. Na plus wypada także zaliczyć sensowne przestawienie motywacji bohaterów i ich reakcji na wydarzenia. 

Troll niniejszym poleca, zabierając się jednocześnie za tom drugi, zatytułowany The Ghost Brigades (nazwa nadana siłom specjalnym CDF, bynajmniej nie z powodu ich umiejętności pozostawania niedostrzeżonym).





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz