niedziela, 1 lutego 2015

Troll ogląda #12 - Łzy uronione nad lilią

Jak być może niektórzy pamiętają, przy okazji omawiania Battle Royale troll wspomniał, że lubi japońską kulturę wizualną. Niniejszym wpisem postaram się udowodnić, że nie były to czcze słowa. Oraz zachęcić P.T. Czytelników do sięgnięcia po niektóre produkty tej kultury.

Troll obejrzał w życiu całkiem sporo anime. Bardzo różnych anime, dodajmy. Od lekkich (często głupiutkich) romantycznych komedyjek, przez różnego rodzaju "akcyjniaki", po krwawe horrory. W dużej mierze były to seriale (troll lubi seriale). Odcinek serialu, jak powszechnie wiadomo, ma charakterystyczną strukturę: czołówkę, część zasadniczą oraz napisy końcowe. W przypadku anime czołówce (tzw. opening) i napisom końcowym (tzw. ending) towarzyszą piosenki, nader często śpiewane przez członków obsady serialu. Zazwyczaj są to wszelkiego rodzaju słodkie i radosne utwory z gatunku J-pop (rzadziej: J-Rock). Ale zdarzają się wyjątki. Ten wpis poświęcony jest kilku znanym mi wyjątkom.

Elfen Lied
Serial, który obejrzałem swego czasu z zapartym tchem. Jedno z najbardziej krwawych, pokręconych, smutnych i chwytających za wątpia anime, jakie znam. W dodatku ma jeden z najpiękniejszych openingów ever, zatytułowany Lilium:

Lojalnie uprzedzam: opening stanowi straszliwy kontrast z treścią serialu

Pseudośredniowieczny hymn (specjalnie skomponowany tak, żeby przypominał pieśni religijne z tego okresu), śpiewany po łacinie, na cześć lilii, symbolu niewinności. A na ekranie grafiki inspirowane kilkoma obrazami austriackiego secesyjnego malarza, Gustava Klimta, w tym najbardziej znanym "Pocałunkiem"

Gustav Klimt, "Pocałunek", 1907-1908

Higurashi no Naku Koro ni
Skoro już jesteśmy przy pokręconych i krwawych anime - nie sposób nie wspomnieć o Higurashi. Obejrzałem na razie tylko pierwszy sezon i cały czas zbieram siły, żeby obejrzeć następne. Pierwszy na tyle solidnie naruszył mi psychikę, że ćwierkanie cykad już zawsze kojarzyć mi się będzie z nastrojem nie do końca określonej grozy. Opening - także zatytułowany Higurashi no Naku Koro ni (dosłownie: When the Cicadas Cry) - jest dobrą wizytówką serialu:

Uprzedzałem

Małe słodkie dziewczynki z wielkimi nożami. Yeah.

Hellsing Ultimate
Kontynuując temat pokręconych anime: co powiecie na trójstronną wojnę, pomiędzy tajną protestancką organizacją Hellsing (na usługach której działa... hrabia Dracula), Watykanem (usiłującym dokonać krucjaty w Wlk. Brytanii) i nazistowskimi wampirami z Ameryki Południowej (które z kolei Wlk. Brytanię chcą podbić)? Crazy enough? Całość narysowana świetną kreską i brawurowo zagrana. Openingów w serii nie ma (po prologu jest tytuł, numer odcinka i motto Alucarda), za to wielkie wrażenie robią endingi. Nagrane przez Warszawską Orkiestrę Symfoniczną. Na przykład takie Gradus Vita:

Piękny przykład współpracy polsko-japońskiej

Albo - śpiewana po niemiecku - Das Engellandlied:

Tym razem kooperacja niemiecko-japońska:
marsz wojskowy + zdrowo szurnięta animacja

Polecam zapoznać się także z pozostałymi endingami (zwłaszcza z pierwszymi 5 - to te nagrane przez WOS; odcinki 6-9 kończą się bardziej tradycyjnie, aczkolwiek Shintoushite kończąca odcinek 7 jest niczego sobie; finałowy odcinek 10 to zaś znów Gradus Vita).

Maria+Holic
Tym razem komedia szkolna, z fajnym twistem. Bardzo ładnie narysowana. I ma wyjątkowo szurnięty opening (zatytułowany Hanaji - dosłownie: Nosebleed):

It's a trap!

Za serialem stoi Studio SHAFT, które później dało nam m.in. Nisemonogatari, z niesławną "sceną ze szczoteczką do zębów":

Tą sceną

Bokusatsu Tenshi Dokuro-chan
I na koniec, żeby już kompletnie pogrążyć się w oczach P. T. Czytelników, troll wspomni o swojej guilty pleasure. Ten serial jest całkowicie i ostatecznie popieprzony. I niezdrowo wręcz śmieszny. A oto dowód, w postaci endingu (tyt: Bokusatsu Ondo de Dokuro-chan, ondo to rodzaj japońskiej muzyki ludowej, towarzyszącej m.in. świętu Obon, w trakcie którego tańczy się taniec Bon, trochę przypominający ten z animacji):

Na wszelki wypadek w niezrozumiałym języku. Wierzcie mi, tak jest lepiej.

W ramach rehabilitacji posłuchajcie sobie raz jeszcze Lilium, w kilku aranżacjach.

Obejrzyjcie anime, przy następnym wysłuchaniu popłaczecie się.

4 komentarze:

  1. ja tam z Hellsinga nadal wolę opening ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą. A poza Hellsingiem nic nie znam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale zdajecie sobie sprawę, że we wpisie jest mowa o Hellsing Ultimate (10 odc. serii OVA), w którym *nie ma* klasycznych openingów? A nie o Hellsng (13 odc. serialu TV)?

    OdpowiedzUsuń
  4. zdajecie. ale nadal muzyka z openingu, którego nie ma w Ultimate jest lepsza :>

    OdpowiedzUsuń