czwartek, 19 listopada 2015

Troll czyta #16 - Licho nie śpi (z byle kim)

Troll lubi humorystyczną fantasy. 

Mistrzem gatunku był nieodżałowany sir Terry Pratchett, którego książki troll czytywał, odkąd w 1994 r. Nowa Fantastyka zamieściła Kolor Magii w odcinkach. Swoje dołożyli też John Morressy (cykl o czarodzieju Kedrigernie), Piers Anthony (cykl Xanth) i Craig Shaw Gardner (cykl o czarodzieju Ebenezumie). Z polskich autorów wypada wspomnieć Jacka Piekarę (cykl o czarodzieju Arivaldzie) i Andrzeja Pilipiuka (cykl o egzorcyście Jakubie Wędrowyczu). Zwłaszcza tego ostatniego wypada nam przywołać, gdyż jego historie - w odróżnieniu od pozostałych wcześniej wymienionych - nie rozgrywają się w jakiejś wyśnionej nibylandii, ale w postPRL-owskiej rzeczywistości III RP (a pierwszego opowiadania - pt. Hiena - jeszcze za PRL). W podobnych, acz dalece mniej sprecyzowanych realiach, toczy się akcja powieści Dożywocie Marty Kisiel (wyd. Fabryka Słów, 2010), za polecenie której troll niniejszym serdecznie dziękuje Przyjaciółce. 

Okładka

Dożywocie (z Kodeksu cywilnego) - Art. 908. § 1. Jeżeli w zamian za przeniesienie własności nieruchomości nabywca zobowiązał się zapewnić zbywcy dożywotnie utrzymanie (umowa o dożywocie), powinien on, w braku odmiennej umowy, przyjąć zbywcę jako domownika, dostarczać mu wyżywienia, ubrania, mieszkania, światła i opału, zapewnić mu odpowiednią pomoc i pielęgnowanie w chorobie oraz sprawić mu własnym kosztem pogrzeb odpowiadający zwyczajom miejscowym. [...]
§ 3. Dożywocie można zastrzec także na rzecz osoby bliskiej zbywcy nieruchomości.

Konrad Romańczuk, pisarz tworzący właśnie (z oporami i w strasznych bólach) dzieło życia, w wolnych chwilach chałturzący dla agencji reklamowych itp., nabył własnie spadek po krewnym tak dalekim, że spadkobierca nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. Spadkiem okazał się być dom, leżący na jakimś niewyobrażalnym zadupiu, w dodatku obciążony tytułowym dożywociem na rzecz bliżej nie sprecyzowanego lokatora. Nasz bohater uznał to za dar losu, dzięki któremu napisze wreszcie owo ww. dzieło życia. Jego być-może-narzeczona natomiast uznała, że ocipiał i zaparła się, że nie będzie mieszkać w głuszy, co skończyło się rozstaniem. W chwili, kiedy rozpoczyna się historia, Konrad nie jest pewien, czy już-nie-narzeczona aby nie miała racji.

Dom przekazany przez testatora okazał się bowiem prawdziwym neogotyckim gargamelem, mającym nawet własną wieżyczkę. W stanie do generalnego remontu. W dodatku miast jednego lokatora-dożywotnika na Konrada czekało ich całe stado. I to jakich! Licho, dziecinnie naiwny anioł płci nijakiej, z alergią na pierze i bzikiem na punkcie sprzątania. Krakers, bliski krewny Cthulhu, mackowaty pomiot piekieł zamieszkujący piwnicę przy kuchni, na co dzień świetny kucharz. Koczujące w bibliotece ponad dwustuletnie widmo panicza Szczęsnego, poety, co to z powodu nieszczęśliwej miłości palnął sobie w łeb. Cztery ropuchopodobne utopce, okupujące łazienkę na parterze. W miarę normalna była tylko Zmora, szara kotka, panicznie bojąca się zajęcy...

Książka z takim zestawem indywiduów siłą rzeczy nie może być poważna. I nawet nie próbuje. I chwała jej za to. Trollowi bardzo odpowiada poczucie humoru autorki i jej lekki styl. Perypetie, na jakie wystawia swoich bohaterów są bardziej niż absurdalne (najazd moher-komanda, oskarżającego Konrada o wszystkie bezeceństwa, z szatanizmem i bicyklizmem na czele czy inwazja jego agentki literackiej rządzą). Opisy zaś - liczne i barwne -  wielokrotnie przywoływały trollowi na myśl absolutnie genialny opis "dzieł sztuki" z Romansu Wszechczasów nieodżałowanej Joanny Chmielewskiej. A opisu tego troll nie jest w stanie przeczytać nie krztusząc się i nie zalewając łzami ze śmiechu. Za wywołanie analogicznej reakcji - wielokrotne! - należą się autorce Dożywocia gorące trollowe brawa.

Troll ma się rozumieć poleca.











A tytuł wpisu to oczywiście parafraza "myśli nieuczesanej" nieodżałowanego Stanisława Jerzego Leca. Którego dzieła też polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz