czwartek, 14 stycznia 2016

Troll gra #20 - Słownik gracza 2015

....czyli trollowe podsumowanie roku.

Tradycyjnie nie miałem czasu i/lub możliwości, żeby zagrać w zbyt wiele produkcji wydanych w ubiegłym roku (a kilka z nich nawet nabyłem). Podsumowanie dotyczyć zatem będzie - ponownie - bardziej trendów i zjawisk na rynku (przede wszystkim w segmencie PC), niż konkretnych tytułów gier wydanych w 2015 r. (choć i one się w nim znajdą).

Disclaimer: przyjęta przeze mnie dla niniejszego wpisu forma - po jednym haśle na każdą literę - spowodowała niejednokrotnie konieczność dokonywania wyborów, które konkretnie zjawisko zostanie uwzględnione, a które pominę. Siłą rzeczy pominąłem zapewne zjawiska i tytuły, które w opinii Szanownych P.T. Czytelników bardziej zasługiwałyby na opisanie. Zachęcam zatem do uzupełnienia poniższego zestawienia przez zamieszczenie stosownych komentarzy.
Przy okazji - litery, dla których nie podałem haseł w momencie pierwszej publikacji tego wpisu, zostaną uwzględnione w terminie późniejszym, w planowanych aktualizacjach. Ale swobodnie podawajcie swoje propozycje. 

Miało być tak pięknie...

Zacznijmy od A jak AAA. Termin, który początkowo oznaczał produkt najwyższej jakości, wg ocen krytyków, w chwili obecnej - kiedy producenci uparli się określać nim tytuły, które jeszcze się nie ukazały - oznacza niemal wyłącznie rozdęcie budżetu produkcji i największe nakłady na marketing. I stale pogarszającą się jakość produktów w momencie wydania. Nie inaczej było w ubiegłym roku. Co naturalnie prowadzi nas do...

B jak Batman: Arkham Knight (dev. Iron Galaxy Studios, wyd. Warner Bros). Oh, boy. Największy crap ubiegłego roku, przynajmniej jeśli chodzi o jakość portu na PC. Spadki wydajności nawet na najpotężniejszych konfiguracjach sprzętowych, niska jakość tekstur itp. Wydanie gry zbiegło się w czasie z wprowadzeniem systemu zwrotów i automatycznej refundacji zakupów na Steamie i być może była to jedna z przyczyn, dla których Warner Bros zdecydował się na wycofanie tytułu z dystrybucji już następnego dnia po oficjalnej premierze (24.06) i refundację zakupu każdemu zainteresowanemu. Wprawdzie wydano serię patchy i 28.10 tytuł powrócił do sklepów - ale problemy z wydajnością nadal istnieją (i prawdopodobnie są nie do usunięcia), a Warner w dalszym ciągu oferuje możliwość pełnej refundacji dla zainteresowanych. 

Steaming pile of shit...

C jak cRPG. Dla odmiany - coś pozytywnego. Ubiegły rok oferował prawdziwe żniwa miłośnikom gatunku (zarówno pod względem ilości, jak i jakości wydanych pozycji). Ukazały się m.in. Wiedźmin 3: Dziki Gon (o którym więcej napiszę osobno, bo zasługuje na własne hasło), Pillars of Eternity (dev. Obsidian Entertainment, wyd. Paradox Interactive), Shadowrun: Hong Kong (dev. i wyd. Harebrained Schemes). Przy okazji wydania na konsolach na PC trafiły odświeżone i wzbogacone edycje Wasteland 2: Director's Cut (dev. i wyd. inXile Entertainment) i Divinity: Original Sin Enhanced Edition (dev. i wyd. Larian Studios) - warto wspomnieć, że obie zaoferowano za darmo posiadaczom pierwszego wydania (na PC). Z konsol przeportowano kilka klasyków (m.in. Grandia II Anniversary Edition, dev. GAME ARTS Co. Ltd. i SkyBox Labs, wyd. GungHo Online Entertainment America, Inc.; kilka części serii Final Fantasy, dev. i wyd. SQUARE ENIX) i nowszych produkcji (np. seria Hyperdimension Neptunia Re;Birth, dev. i wyd. Idea Factory).

D jak Darkest Dungeon (dev. i wyd. Red Hook Studios). Zdaję sobie sprawę, że popełniam tu pewne nadużycie (gra oficjalnie będzie mieć premierę 19.01.2016), ale upraszam wybaczenia. Przede wszystkim dlatego, że jest to Trollowy Tytuł Roku™. Zachwyciłem się nim w momencie wydania w formie Early Access, a działania developerów w ciągu tego roku (nowe klasy, nowa lokacja, nowe monstra, nowi bossowie, nowe mechanizmy rozgrywki, reagowanie na opinie graczy) tylko spotęgowały ten zachwyt.

Early Access done right...

E jak Early Access. Mam nieodmiennie mieszane odczucia. Z jednej strony dobrze poprowadzony skutkuje powstaniem perełek w rodzaju ww. Darkest Dungeon (albo Kerbal Space Program, który szczęśliwie ukazał się w pełnej wersji w 2015 r.; albo Don't Starve, którego najnowsza odsłona, DLC Shipwrecked, niedawno wkroczyła w tę fazę). Z drugiej strony - sprzedaje się niedokończony produkt (często w cenie gotowego), bez żadnej gwarancji jego ukończenia: kilka gorąco oczekiwanych projektów padło całkowicie (żeby wspomnieć tylko niesławne The Stomping Land), kilka innych "uznano za gotowe" i wypuszczono w żałosnym stanie, pozbawione obiecywanych funkcji (jak Spacebase DF-9), a jeszcze inne zdają się być od zawsze i na zawsze w fazie Early Access (jak DayZ).

F jak Fallout 4 (dev. Bethesda Game Studios, wyd. Bethesda Softworks). Nieobecność tego tytułu w haśle C jak cRPG naprawdę nie powinna nikogo dziwić. Bethesda kontynuuje bowiem proceder zeszmacania niegdyś szanowanej marki cRPG, w coraz większym stopniu czyniąc z niej durną strzelankę.

Dialogi w F4 (po lewej) i F2 (po prawej)
When did this become better than this?

Nie mam więcej słów...

G jak Games Workshop i potop gier na licencjach. Jak już wspominałem, po latach posuchy od jakiegoś czasu Games Workshop praktycznie zalewa rynek nowymi grami wykorzystującymi ich IP (przede wszystkim Warhammer we wszystkich odmianach). Czasem trafi się perełka (jak Warhammer: The End Times - Vermintide, drugi ulubiony trollowy tytuł tego roku), ale większość to mocne średniaki (jak wielokrotnie wspominany już przez trolla Talisman: Digital Edition, który jest trzecim ulubionym trollowym tytułem roku 2015) lub tytuły delikatnie mówiąc nienajlepsze (Warhammer Quest, dev. Rodeo Games, wyd. Chilled Mouse). Ten ostatni tytuł jest o tyle symptomatyczny, że w całej rozciągłości prezentuje podejście GW do ich IP: wydoić z gracza ile się da. A kiedy chciwcy z GW spotkają się ze zdziercami np. z SEGI dostajemy takie zagrania, jak Chaos jako pre-order DLC w zaplanowanym na 2016 Total War: WARHAMMER (dev. Creative Assembly, wyd. SEGA)...

K jak Konami vs. Kojima. Największa drama w światku gier w ubiegłym roku. Konami od dawna nie miało dobrej prasy - oskarżane jest m.in. o wyzyskiwanie pracowników, a krytycy nie mogą mu podarować zamieniania kolejnych klasycznych marek w śmieci (automaty do pachinko pod marką Silent Hill?!). Ale apogeum okazało się traktowanie przez Konami ich kury znoszącej złote jajca - czyli Hideo Kojimy. Najpierw wydawca usunął nazwisko Kojimy ze strony internetowej jego najnowszego dzieła - Metal Gear Solid V: The Phantom Pain (dev. i wyd. Konami Digital Entertainment), potem wydawał sprzeczne i fałszywe komunikaty nt. wzajemnych relacji, a dopełnił dzieła zakazując Kojimie, za pośrednictwem swoich prawników, udziału w gali The Game Awards 2015 i odebrania nagrody za MGSV.

Pierwotna i ostateczna wersja okładki MGSV - znajdź różnice

R jak remaster, remake & recykling. Trend ma charakter stały i pogłębiający się. Właściwie powinienem się cieszyć z niektórych jego objawów (bo na rynek PC trafiają świetne produkcje wcześniej dostępne tylko na konsolach, a ponadto developerzy z Japonii - poza produkującymi eroge - dostrzegli w końcu rynek PC), ale sam w sobie jest dalece niepokojący. I nic nie wskazuje na to, by miał się odwrócić. A może to już nieodwracalna norma, a domagający się kreatywności troll jest anachronizmem?

V jak Visual Novels. Gatunek swego czasu popularny niemal wyłącznie w Japonii (i stanowiący tam największy segment rynku PC) tryumfalnie ruszył na Zachód. M.in. dzięki crowdfundingowi sfinansowano tłumaczenie i wydanie klasyków gatunku (Clannad, Higurashi no Naku Koro ni, na wydanie czeka seria Muv Luv, jeden z sukcesów Kickstartera - ponad 1 mln 250 tys. USD) i nowszych pozycji (Eden*, The Fruit of Grisaia, If My Heart Had Wings i inne). Uczciwie przyznać należy, że gatunek opanowały przede wszystkim pozycje mniej lub bardziej erotyczne. Ale ta sama uczciwość nakazuje mi dodać, że oficjalne wydania zachodnie w większości zostały oparte o wcześniej ocenzurowane wydania japońskie i przeznaczone są dla odbiorców w różnym wieku. Przy okazji warto wspomnieć, że poza tłumaczeniem produkcji japońskich, wydaje się także tytuły w całości stworzone na Zachodzie (seria produkcji Sakura "something", dev. Winged Cloud, różni wydawcy). 

W jak Wiedźmin 3: Dziki Gon (dev. i wyd. CD Projekt RED). Uczciwie przyznaję się: nie grałem (nie mam wystarczająco mocnego sprzętu - no i chciałem poczekać na wydanie całości). Ale nie mogę przecież zlekceważyć najlepszej gry roku 2015 (według wielu, wielu plebiscytów i zasłyszanych/przeczytanych opinii) i największego sukcesu polskiego game-devu ever. Oczywiście nie obyło się przy okazji bez (w opinii trolla: wydumanych i sztucznie nadmuchanych) kontrowersji. Tu i tam zarzucono Wiedźminowi seksizm i rasizm. Gdzie indziej stukano się z tej okazji w czoło. Pozwolę sobie i ja na krótki komentarz do Wiedźminogate: z absolutnie słusznej idei faktycznego zrównania w prawach, niedyskryminacji i tolerancji dla odmienności ukręcono bat na każdego, kto się nie zgadza ze zdaniem ideologów Political Correctness. Usiłuje się przeforsować przymusową afirmację w miejsce tolerancji i „pozytywną dyskryminację” w miejsce zakazu dyskryminacji. I – tradycyjnie – słuszna idea bierze w łeb, bo za jej realizację wzięli się szajbnięci ideolodzy, zamiast pragmatyków. W efekcie wywołano nie tylko odpór tradycyjnych przeciwników – równie szajbniętych ideologów drugiej strony – ale także dotychczasowych zwolenników, ludzi o poglądach umiarkowanych. Przez co u szajbniętych ideologów pogłębił się kompleks oblężonej twierdzy i wzrósł fanatyzm. Argh.

"Zabijam potwory"

Stay tuned, postaram się możliwie szybko uzupełnić ten wpis. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz