piątek, 10 kwietnia 2015

Wspomnienie o poecie

Z góry upraszam Szanownych P.T. Czytelników o wybaczenie - będzie m.in. o polityce i religii. Wszystko przez osobę i twórczość wspominanego dziś autora.

11 lat temu, 10 kwietnia 2004 r., zmarł Jacek Kaczmarski, poeta. Sześć lat później katastrofa lotnicza z udziałem m.in. najwyższych władz RP uczyniła z tej daty punkt zapalny i kość wiecznej zapewne niezgody na skalę narodową. Jest niemal pewne, że Kaczmarski, z właściwym sobie ironiczno-szyderczym poczuciem humoru, uznałby to za kosmiczny dowcip. I dobry temat do wiersza. 

W tym miejscu krótka dygresja. Troll ma problem z poezją. Wróć, to nie tak. Troll ma problem z liryką. Z poezją, jeśli rozumieć przez to słowo utwory pisane wierszem, problemu nie ma. Epikę wierszowaną lubię bardzo, dramaty pisane wierszem wręcz uwielbiam. Natomiast katowanie trolla liryką programową z rożnych epok w ramach procesu edukacji pozostawiło trwały uraz. Mały przykład: o ile z dużą przyjemnością czytam wiersze Blake'a czy Tennysona, to twórczości lirycznej polskich romantyków - ze szczególnym uwzględnieniem Krasińskiego i Słowackiego - nie trawię. W każdym razie niezmiernie rzadko czytuję lirykę dla przyjemności. Za to - lekko paradoksalnie - bardzo lubię poezję śpiewaną (aczkolwiek jest to namiętność niedawnej daty, przez zainteresowanie się Kaczmarskim właśnie spowodowana). Troll w ogóle jest dziwny.

Z twórczością Kaczmarskiego też miałem problem. Genezą problemu była - poza moją nieufnością do liryki jako takiej -  przypięta poecie łatka "barda <Solidarności>". Szanowni P.T. Czytelnicy mogą pamiętać moją deklarację odnośnie pogardy żywionej dla polityki. Bierze się stąd niechęć do wszystkiego, co z polityką związane. A nie oszukujmy się - "Solidarność" od dawna nie jest li tylko związkiem zawodowym/ruchem społecznym i ma jasne konotacje polityczne. W efekcie moja znajomość Kaczmarskiego ograniczała się do Obławy i refrenu Murów (tego pierwszego). Jak bardzo niereprezentatywna jest to próbka - miałem się dopiero przekonać.

Moment zwrotny nastąpił w kilka lat po śmierci Kaczmarskiego. Traf chciał, że stało się to też 10 kwietnia. W piątkowe wieczory radio RMF Classic nadawało program Noc poetów piosenki. Trafiłem nań absolutnym przypadkiem, nie mogąc zasnąć i skacząc po kanałach. Z racji daty, która wówczas jeszcze nie kojarzyła się nikomu z ww. katastrofą, program w całości poświęcony był Jackowi Kaczmarskiemu. A trollowi spadły łuski z oczu.

Przekonałem się bowiem, że Kaczmarski to bynajmniej nie polityka, nie przeinaczone - jak się okazało - Mury, nie "bard <Solidarnosci>" - ale przede wszystkim historia i literatura, tak bliskie memu sercu. I obrazy, mnóstwo obrazów. Spośród utworów wówczas nadanych jeden szczególnie utkwił mi w pamięci - Ambasadorowie. Kiedy przeglądając materiały poświęcone Kaczmarskiemu dotarłem do obrazu, będącego inspiracją dla utworu, zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy: jak bardzo "plastyczny" - z braku lepszego słowa - jest język, którym posługiwał się poeta i jak dokładny był opis.

Ambasadorowie, Hans Holbein Młodszy, 1533
olej na desce, 206x209 cm

Od tamtych pór na własną rękę i dla własnej przyjemności poznałem większość tego, co Kaczmarski napisał i wyśpiewał. Nie wszystkie utwory do mnie przemówiły. Nie każdy mi się podobał. Ale takich, które wywarły trwałe wrażenie, jest dość długa lista. Na tyle długa, że kiedy wpadłem na pomysł tego wpisu, stanąłem przed poważnym problemem: jak wybrać i co wybrać? W końcu zdecydowałem się na najprostsze kryterium. Wybrałem 10 utworów - bo to ładna, okrągła liczba. Może nie te najbardziej charakterystyczne, może nie najbardziej znane, może nawet nie najlepsze. Ale są to utwory, które z różnych powodów najbardziej lubię i których najczęściej słucham. Kolejność dowolna.

Ambasadorowie (wg Hansa Holbeina Młodszego)


Wspomniany wyżej utwór, który spowodował (razem z Lekcją historii klasycznej i Snem Katarzyny II), że zainteresowałem się twórczością Jacka Kaczmarskiego. Jeden z wielu inspirowanych obrazami.

Rejtan, czyli Raport ambasadora (wg Jana Matejki)


I kolejny utwór inspirowany obrazem. Historia gestu rozpaczy Tadeusza Rejtana, protestującego przeciwko pierwszemu rozbiorowi Rzeczypospolitej, odmalowana przez Jana Matejkę, opisana z punktu widzenia ambasadora rosyjskiego (Matejko - który generalnie mijał się z prawdą wielokrotnie i celowo, przedkładając alegorię nad historię - umieścił na obrazie Nikołaja Repnina, choć właściwie ambasadorem był już Otto von Stackelberg; Kaczmarski nie wymienia nazwiska posła, ale ponieważ opisuje obraz, należy przyjąć, że też chodzi mu o Repnina). Jadowity komentarz do historii.

Jałta


Było o pierwszym, to tym razem będzie o "piątym rozbiorze Polski". Dla mnie jest to przede wszystkim przykład inspirowania się Kaczmarskiego historią, a nie komentarz polityczny.
Gwoli prawdy historycznej: wprawdzie Kaczmarski czarnym charakterem uczynił Churchilla, ale to Amerykanie zrobili szpiega GRU głównym doradcą prezydenta i to oni ulokowali swoją delegację w naszpikowanym podsłuchami budynku przygotowanym przez NKWD, przez co upadła jakakolwiek możliwość ustalenia wspólnej strategii przeciw Stalinowi. Churchill mógł się już tylko przyglądać, jak sojusznik przehandlowuje Stalinowi Europę Wschodnią za wsparcie w walce z Japonią.

Koniec wojny trzydziestoletniej


Ciąg dalszy inspiracji historią, tym razem z wątkami religijnymi w tle. Smutna refleksja o naturze ludzkiej. Wspólne wykonanie Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego, z akompaniamentem Zbigniewa Łapińskiego na fortepianie. Po twórczość Gintrowskiego sięgnąłem właśnie dzięki Kaczmarskiemu (który m.in. pisał teksty specjalnie dla kolegi). 

Przejście Polaków przez Morze Czerwone


Kolejny utwór, w którym obecne są wątki religijne. I - zupełnie jawne - aluzje do wydarzeń politycznych w kraju. Za politykę raz jeszcze przepraszam.

Dwadzieścia lat później (wg Aleksandra Dumasa, ojca)


Podobno do Kaczmarskiego zwrócono się z prośbą o napisanie utworu na 20 rocznicę powstania "Solidarności". Jeśli to prawda, to członkom niewątpliwie płonęły uszy w trakcie słuchania tego dzieła. Pozornie traktuje ono wyłącznie o losach bohaterów powieści Dumasa, ale jak się wsłuchać w tekst...
Przy okazji - owa nieszczęsna etykietka "barda <Solidarności>", która tak długo mnie odstręczała, w mojej prywatnej opinii wzięła się z zawłaszczenia przez ten ruch Kaczmarskiego. I z całkowitego niezrozumienia i wypaczenia sensu owych powszechnie śpiewanych Murów. Charakterystyczne, że śpiewano głównie pierwszy refren, milczeniem pomijając ostatnią zwrotkę. Ponury rechot wzbiera we mnie na myśl, że dokładnie o tym (niezrozumieniu poety i wypaczeniu sensu jego utworu) są Mury.

Pan Kmicic


Kolejny inspirowany literaturą utwór, który już się na blogu pojawił, przy okazji wspominania Potopu Jerzego Hoffmana, a którego zabraknąć na tej liście nie może. Bo to Potopu Henryka Sienkiewicza kompletne opisanie właśnie.

Warchoł


Każdy ma swoje credo. To jest moje. Program Sarmatia kocham w całości, z wielu przyczyn. A z wszystkich z niego utworów Warchoł jest mój najukochańszy, najbardziej osobisty, najgłębiej do duszy przemawiający.

Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego


Każdy ma swoich mistrzów. Kaczmarski miał m.in. Wołodię Wysockiego. Tłumaczył, tworzył na wzór (m.in. wspomniana Obława, która była pierwszym moim kontaktem z poezją Kaczmarskiego w ogóle, zanim jeszcze dowiedziałem się, kto to; na jakimś młodzieżowym obozie - jeszcze przed 1989 r. - wychowawca wyciągnął gitarę i zaśpiewał), inspirował się. I napisał mu takie epitafium. Eh, żyzń...

Celina


I ostatni dziś utwór. Wyjątkowo nie autorstwa Kaczmarskiego, za to w jego interpretacji. Ale dzięki Kaczmarskiemu poznałem utwory Stanisława Staszewskiego. Właśnie tak - nigdy nie przepadałem (a co za tym idzie - nie słuchałem) za Kultem, związek Kazika ze Staszkiem całkowicie mi umknął. A tak - miałem okazję poznać jednego z ciekawszych śpiewających poetów.

W ramach bonusu - Celina w wykonaniu jej autora.


A Baranka znajdźcie już sobie sami, w dowolnej interpretacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz