piątek, 16 października 2015

Troll ogląda #19 - Siedem twarzy Rutgera Hauera

Rutger Oelsen Hauer (ur. 23 stycznia 1944 r. w Breukelen, w Królestwie Niderlandów) - holenderski aktor teatralny i filmowy. Blondyn o szaroniebieskich oczach. Rycerz Orderu Niderlandzkiego Lwa. Obsadzany nader często jako czarny charakter, antybohater lub postać moralnie co najmniej wątpliwa, karierę w filmie rozpoczął jednakowoż od roli szlachetnego rycerza Florisa van Rosemond, w serialu Floris (Holandia, 1969, w reżyserii Paula Verhoevena). Trollowi kojarzy się jednak przede wszystkim z późniejszymi, anglojęzycznymi rolami. Zacznę od najważniejszej:

1. Android (Roy Batty, Blade Runner, 1982)

All those... moments... will be lost, in time, like... tears... in... rain

Film uznawany powszechnie za jeden z najważniejszych i przełomowych dla całego gatunku science fiction. A także za jedno ze szczytowych dokonań Ridleya Scotta. Historia polowania Ricka Deckarda (Harrison Ford) na nielegalnie przebywających na Ziemi replikantów - bardzo luźno oparta na książce Philipa K. Dicka Do Androids Dream of Electric Sheep? - jest głównie tłem dla rozważań o naturze i istocie człowieczeństwa. Do tego zawiera niesamowitą wizję plastyczną miasta przyszłości i niepokojący soundtrack autorstwa Vangelisa. Hauer zagrał tu przywódcę replikantów, z jednej strony zawzięcie dążącego do zemsty na swym twórcy, z drugiej - zdolnego do uratowania życia Deckarda w ich finałowym starciu. A jego ostatni monolog - częściowo autorstwa samego Hauera - do dziś cytowany jest w wielu dziełach popkultury. 

2. Szlachetny rycerz (Captain of the Guard Etienne de Navarre, Ladyhawke, 1985)


Przygodowe fantasy w reżyserii Richarda Donnera, filmowa baśń o perypetiach dwojga kochanków (u boku R. Hauera śliczna Michelle Pfeiffer), rozdzielonych klątwą rzuconą przez występnego biskupa. Historia trochę naiwna, trochę romantyczna, trochę dramatyczna. Za to ujęcie w promieniach wschodzącego słońca, kiedy spojrzenie błękitnych oczu Isabeau d'Anjou napotyka szare oczy de Navarre, na chwilę przed tym, zanim zadziała klątwa i ponownie ich rozdzieli... - dla tej jednej sceny choćby warto Ladyhawke obejrzeć.

Ciekawostka: Andrzej Sapkowski uważa film Donnera za jeden z nielicznych przykładów dobrze zrobionego filmowego fantasy. Kim ja jestem, żeby się z nim nie zgadzać? 

3. Najemnik (Martin, Flesh and Blood, 1985)


Ostanie wspólne przedsięwzięcie R. Hauera i P. Verhoevena (oprócz wspomnianego Floris pracowali razem przy kręceniu: Turkish Delight (1973) - filmu przełomowego dla kariery R. Hauera, Katie Tippel (1975), Soldier of Orange (1977) i Spetters (1980)) było jednocześnie pierwszym filmem P. Verhoevena w USA. Przyszły twórca RoboCopa (1987) i Basic Instinct (1992) nakręcił mroczny, brutalny obraz o bandzie zdradzonych przez pracodawcę najemników pod wodzą Martina, którzy opanowują położony na uboczu zameczek (mordując jego mieszkańców) oraz porywają (i gwałcą) przyszłą synową byłego pracodawcy (Jennifer Jason Leigh). Między ofiarą i oprawcą rodzi się perwersyjny związek, doprowadzając do rozłamu między najemnikami.

Nie jest to w żadnym wypadku wielkie kino, ale rola Martina - antybohater, moralnie co najmniej dwuznaczny - jest nader charakterystyczna dla R. Hauera. 

4. Psychopata (John Ryder, The Hitcher, 1986)


Tym razem o żadnej dwuznaczności nie ma mowy. Przypadkowo zabrany w środku burzy przez Jima Halseya (C. Thomas Howell) tytułowy autostopowicz, przedstawiający się jako John Ryder, jest świrem i masowym mordercą. Każdy, kto stanie na jego drodze - nie ważne, czy będą to policjanci, rodzina z dzieckiem czy kelnerka z przydrożnego baru (raz jeszcze Jennifer Jason Leigh, która do wspólnych występów z R. Hauerem chyba zwyczajnie nie miała szczęścia) - zginie, często w niewyobrażalnych męczarniach.

5. SS-man (SS-Sturmbannführer Xavier March, Fatherland, 1994)


Historia alternatywna, w której III Rzesza odparła inwazję w Normandii, USA wycofały się z wojny w Europie (i wygrały na Pacyfiku, zbombardowawszy atomówkami Japonię), Związek Radziecki toczy nierówną wojnę partyzancką, a Hitler nadal żyje i szykuje się do świętowania 75 urodzin (być może w towarzystwie prezydenta USA, Josepha P. Kennedy'ego, Sr.). Xavier March, funkcjonariusz Kripo (policja kryminalna III Rzeszy) prowadzi śledztwo w sprawie utonięcia wysokiego funkcjonariusza partyjnego, w które podobno zamieszany jest generał SS Odilo Globocnik. Śledztwo prowadzi do odkrycia przerażającej prawdy o tym, co stało się z milionami Żydów, oficjalnie "przesiedlonych na Wschód" i spisku mającego pomóc w ukryciu tej prawdy. Film telewizyjny dla HBO na podstawie powieści Roberta Harrisa Vaterland wyreżyserował Christopher Menaul. Hauerowi rola Marcha przyniosła drugą w karierze nominację do Złotego Globu (wcześniej otrzymał tę nagrodę za film Escape from Sobibor z 1987).
     
6. Kardynał-kanibal (Cardinal Patrick Henry Roark, Sin City, 2005)


Wierna adaptacja komiksów Franka Millera, dokonana przez niego w tandemie z Robertem Rodriguezem. Kardynał Roark, członek klanu wszechwładnych w Basin City Roarków, jest dobroczyńcą, obrońcą, a z czasem - współuczestnikiem zbrodni - milczącego kanibala Kevina (Elijah Wood). Niestety dla nich, tym razem wybrali niewłaściwą ofiarę. W Goldie zakochany był bowiem Marv (Mickey Rourke) - bardziej niszczycielska siła natury, niż istota ludzka. 

7. Król (Kingsley, Galavant, 2015)


Prześmieszny musical fantasy, o którym troll już pisał. R. Hauer gra malutką rólkę jeszcze gorszego starszego brata złego króla Richarda. Nie śpiewa. Serial będzie miał drugi sezon, ale już bez udziału R. Hauera.

Tak jak Tim Curry (o którym troll zrobił podobny wpis) Rutger Hauer zazwyczaj grywa badguyów (do tego zwykle w produkcjach niezbyt wysokich lotów, kinie fantastycznym klasy B - a często C i niżej...). A mimo to za te i inne, niewymienione wcześniej, kreacje - jak Sallow w The Blood of Heroes (1989), Harley Stone w Split Second (1992) czy Lothos w kinowym pierwowzorze Buffy the Vampire Slayer (1992) - troll Rutgera Hauera lubi. Taka guilty pleasure.

Bonus - scena z Blade Runnera z ww. monologiem Hauera/Roya Batty (w wersji z tzw. Final Cut z 2007 r.):

Time... to die.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz